Rano budzi ją ciepło czyjegoś ciała pokryte nadmiernie włosami. Mruczy niewyraźnie pod nosem, leniwie otwiera oczy. Jaskinie oblewa słoneczne światło, które dostaje się do środka przez niewielkie szczeliny.
- Dzień dobry - rozbrzmiewa głos Chestera po jej lewej stronie.- Cześć - mruczy dziewczynka i patrzy na prawo.
Uśmiecha się pod nosem, gdy odkrywa, że nadmierne ciepło pochodzi od największego z wilków.
Wysuwa się ze śpiwora, żeby wstać. Chłopaki robi do niej dziwaczne miny naśladując ich opiekunkę, Effie Trinket. Ich śmiechy obiegają całą jaskinie. Wydaje się jakby nawet wilki się uśmiechały. Po chwili euforii trybuci wspólnie zjadają ostatnią paczkę krakersów i popijają ją resztą wody z jednej butelki.
Wysuwa się ze śpiwora, żeby wstać. Chłopaki robi do niej dziwaczne miny naśladując ich opiekunkę, Effie Trinket. Ich śmiechy obiegają całą jaskinie. Wydaje się jakby nawet wilki się uśmiechały. Po chwili euforii trybuci wspólnie zjadają ostatnią paczkę krakersów i popijają ją resztą wody z jednej butelki.
- Pójdę rozstawić pułapki i napełnić butelki - oznajmia Clarisse po kilkuminutowej ciszy.
Sama nie jest pewna, czy dobrze jej to pójdzie, ale póki nie spróbuje to się nie dowie.
Sama nie jest pewna, czy dobrze jej to pójdzie, ale póki nie spróbuje to się nie dowie.
- Nie ma mowy. Nigdzie sama nie pójdziesz. Dopiero co się znaleźliśmy - chłopak chwyta ją za dłoń, kiedy wstaje.
- Chester.
- Nie, Claeisse. Idę z tobą - wstaje, ale musi od razu usiąść z powrotem. Nadal jest za słaby.
- Poradzę sobie - patrzy na brązowego wilka, który przytakuje łbem. - Po za tym nie pójdę sama.
Wzrok chłopaka od razu ląduje na największym ze zwierząt, które zdążyło się już podnieść. Chester wzdycha puszczając jej dłoń. Wie, że dziewczynka jest uparta. Kiedy ona pakuje potrzebne rzeczy do jednego z trzech plecaków, on zastanawia się nad niesprawiedliwością Głodowych Igrzysk. Podejrzewa, że jakby był dziewczyną to przemyślałby zgłoszenie się za Clarisse. Jest dla niego ważna, chociaż nie całkiem zdaje sobie z tego sprawę.
- Wrócę po południu. Prześpij się, sen pomoże ci szybciej zregenerować siły - uśmiecha się do niego lekko całując w policzek. Zakłada plecak i kieruje się ku wyjściu z jaskini.
Przed szczeliną zatrzymuje ją brązowy wilk, który kładzie się dając wyraźnie znak, że ma wejść na jego grzbiet. Wychodzą na zewnątrz, a jej ciało mimowolnie drży. Wewnątrz groty jest zdecydowanie cieplej niż na zewnątrz. Clarisse mówi, gdzie znalazła źródło wody i od razu ruszają w tamtą stronę. Po pół godzinie wilk postanawia przyśpieszyć tempo, zaczyna wolno biec. Dziewczynka niemal spada na ziemie. Zaciska mocniej palce na długim futrze zwierzęcia, a nogi na tułowiu. Przez pierwsze kilka minut jest przestraszona, ale w końcu przyzwyczaja się. Zgrywa swoje ciało z rytmem wilczego biegu. Mijają kolejne minuty, a Clarisse ma ochotę krzyczeć radośnie i śmiać się głośno.
- Zatrzymaj się - dziewczynka w końcu zmusza się do powrotu z beztroskiego transu.
Wilk staje, a ona od razu z niego zsiada. Rozgląda się po okolicy i ściąga z barków plecak. Wyciąga z niego zwój drutu i zaczyna robić z niego prostą pułapkę. Postanawia, że jeszcze jedną rozstawi bliżej strumienia. Następnie wdrapuje się na grzbiet zwierzęcia i ruszają w dalszą drogę. Po prawie pół godzinie biegu są już niedaleko źródła wody, dlatego Clarisse decyduje się na podróż piechotą. Rozstawia pułapkę i idzie w kierunku szumu wody ze zmiechem przy boku. Kiedy dochodzą do strumienia, dziewczynka od razu zbiera się do napełnienia butelek. Gdy są już pełne dodaje parę kropli jodyny, a następnie idzie nazbierać trochę owoców. Wrzuca je do skarpet służących jej za woreczki. Kroczą kawałek dalej od wody, a tam natrafiają na pozostawione obozowisko. Clarisse dokładnie się po nim rozgląda. Pod jednym z krzaków zauważa kawałek folii termicznej. Powoli tam podchodzi rozglądając się na boki. Równie dobrze może być to pułapka, ale okazuje się, że podejrzenie nie jest trafne. Dziewczynka składa folię i wsadza do jednej z kieszeni. Wraz z wilkiem kieruje się w drogę powrotną. Mijają strumień, dochodzą do ostatniej rozstawionej pułapki, a w niej znajdują nieżywego już królika. Żal ściska jej na chwilę serce. Wciąga głęboko powietrze powtarzając sobie w myślach, że z pewnością nie cierpiał długo. Zawsze tak robiła. Wyjmuje go stamtąd, uaktywnia pułapkę na nowo. Nie potrafi obrabiać mięsa, dlatego postanawia pozostawić tę czynność Chesterowi. Wsadza królika do plecaka. Wdrapuje się na grzbiet wilka, który natychmiast rusza biegiem w drogę powrotną.
Clarisse ma czas na przemyślenia różnych spraw. Ma do siebie wstręt, że stała i patrzyła jak chłopak z Dwójki jest zabijany. Nie pomogła mu w żaden sposób. Inny trybut zapewne cieszyłby się, że jest o jedną osobę bliżej powrotu do domu, ale ona nie potrafi wymazać z pamięci jego martwych oczu. Dzisiejszej nocy śnił jej się właśnie on. To jak widziała jego potyczkę ze zmieszańcami. Jego lśniąca zbroja i zabójcze zdolności. Jego przystojna twarz i dobrze zbudowane ciało. Jest pewna, że był obiektem westchnień bardzo wielu dziewczyn, najpierw z Drugiego Dystryktu, a później także w całym Panem. Widzi rozszarpany bok szyi. Żołądek nagle jakby się jej kurczy, a całe jedzenie podchodzi do gardła. Zalewa ją fala gorąca i poczucia winy.
Głupia! Gdybyś mu pomogła to w niedalekiej przyszłości on mógłby zabić ciebie lub Chestera! Albo zmiechy rozszarpałyby i ciebie!, krzyczy na nią głos rozsądku.
Ale nie jest jej lepiej. Przecież mówiła sobie, że nikogo nie zabije. A teoretycznie uczestniczyła w morderstwie, bo przecież nawet nie kiwnęła palcem. Tak nie powinno być. Igrzyska nie powinny się nigdy pojawić. Przecież ona jest jeszcze dzieckiem. Wszyscy trybuci są jeszcze dziećmi. To właśnie w tym miejscu można być świadkiem jak niewinne istoty stają się maszynami do zabijania. Jednak wszyscy robią to tylko po to, żeby wrócić do domu. Może zawodowcom zależy jeszcze na sławie i pieniądzach, które zdobywają za wygraną.
Dom, szepcze podświadomość.
Jak ona tęskni za domem. Chciałaby się tam znaleźć. W niewielkim domku państwa Stokes. Nigdy nie twierdziła, że czuje się bezpiecznie w Dwunastce, ale z pewnością jest tam lepiej niż na arenie.
Z przemyśleń wybudza ją zwolnienie biegu przez wilka. Chwilę jest zdezorientowana, ale później rozumie, że są już niedaleko drugiej pułapki. Wilczysko zatrzymuje się, a Clarisse staje na własnych nogach. Widzi kolejnego martwego królika. Aktywuje pułapkę na nowo i wsadza zdobycz do plecaka. Ponownie wdrapuje się na wilka.
Kiedy na powrót znajdują się w grocie jest już późne popołudnie. Zastaje śpiącego chłopaka, a blisko niego krąży dwójka pozostałych zmieszańców. Przez chwilę Clarisse nachodzą myśli, iż wilki zbierały się właśnie do pożarcia jej przyjaciela, ale jak najszybciej odcina się od tego. Nawet nie chce tak myśleć.
- Myślę, że powinniście także coś zjeść - odzywa się w końcu, gdy klęka przy Chesterze i naciąga mu śpiwór pod samą szyję.
Brązowe zwierzę patrzy na nią ciemnymi oczami. Zupełnie tak jakby próbowało powiedzieć jej, że nie jest to najlepszy pomysł. Jakby bał się, że może im się coś stać.
- Wszystko będzie w porządku. Poradzimy sobie - wkłada w te słowa jak najwięcej pewności siebie na jaką ją teraz stać. Choć w głębi duszy boi się odnalezienia ich kryjówki przez innych trybutów.
Wszystkie trzy wilki patrzą na nią uważnie, aż w końcu alfa kiwa głową i powarkuje na pozostałą dwójkę. Kiedy wychodzą, brązowe wilczysko rzuca jej ostatnie spojrzenie jakby mówił: "Będziemy blisko. Jakby co, krzycz." A przynajmniej Clarisse tak to odczytuje, więc potakuje głową.
Wzdycha.
Postanawia przyszykować dla ich dwójki obiad. Wyciąga z plecaka butelkę wody i skarpety z zebranymi wcześniej owocami. Z innej torby wyciąga ich ostatnią paczkę krakersów. Rozgniata owoce w palcach, nakłada je na prostokąty. Kiedy już kończy, Chester się budzi.
- Wróciłaś - uśmiecha się do niej promiennie, a w jego oczach widać ulgę.
Może myślał, że już nie żyję? Albo, że zawodowcy chcą mnie wykorzystać jako wabik na niego?
- Tak, przecież mówiłam - przewraca specjalnie oczami. - Masz dobre wyczucie oczami. Właśnie będziemy jeść.
- Super - siada i rozgląda się wokół. - Gdzie zmiechy?
- Poszły zapolować - Clarisse rozkłada krakersy z owocami na folii aluminiowej.
- Miejmy nadzieję, że skuszą się na ludzkie mięso - mówi pochmurnie, a przez ciało dziewczynki przechodzi zimny dreszcz.
- Nie powinno się komuś życzyć śmierci. Tak nie wolno - jej głos drży.
Obawia się, że chłopak za chwilę się na nią żuci, bo w końcu zaczęło do niego dochodzić, że i tak będzie musiał ją zabić ją zabić jeśli chce wrócić do rodziny.
Obawia się, że chłopak za chwilę się na nią żuci, bo w końcu zaczęło do niego dochodzić, że i tak będzie musiał ją zabić ją zabić jeśli chce wrócić do rodziny.
- Clarisse - nabiera do płuc solidną porcję zimnego powietrza. - Jeżeli one ich zabiją to my nie będziemy musieli tego robić.
- I tak nie powinieneś tak mówić - mruczy pod nosem dziewczynka podsuwając chłopakowi pod nos obiad. - Smacznego.
Sama także zabiera się do jedzenia swojej porcji. Razem uzgodnili, że dzisiaj zjedzą wszystkie owoce. Na jutrzejsze śniadanie zostawią to co jest w plecakach. Chester stwierdza, że już jutro będzie mógł się swobodnie poruszać, więc będą mogli przenieść się w inne miejsce oraz przygotuje króliki do zjedzenia. Clarisse patrzy na niego z niedowierzaniem, ale na razie nie zamierza się z nim kłócić. I tak dopiero co zakończyli jedną sprzeczkę. Nie chce pakować się w kolejną. Pomimo tego, że ufa mu i czuje się przy nim bezpiecznie, to jakiś głosik w głowie podpowiada, żeby nie była zbyt ufna, bo może się to źle skończyć. Po zjedzonym posiłku opowiadają o sobie wzajemnie. Oboje wiedzą jednak, że nie powinni wyjawiać za dużo, ponieważ przez cały czas są obserwowani przez kamery. Jedno złe słowo, a organizatorzy mogą zesłać na nich kwasowy deszcz, trzęsienie ziemi lub zasypać wyjście jaskini skazując ich na śmierć z zimna i głodu.
Po dwóch lub trzech godzinach wracają wilki. Wyglądają na zadowolone, dlatego Clarisse uznaje, że są porządnie najedzone. Alfa podchodzi do niej i pozwala podrapać się za uchem. Chwilę później pozostała dwójka robi to samo, a na ustach dziewczynki formuje się uśmiech. Chester patrzy na tą scenę z lekkim uśmiechem, ale jego oczy wciąż uważnie obserwują poczynania zwierząt. Nie ufa im. Jest przekonany, że ich zachowanie to kolejna sztuczka organizatorów. Niedługo potem rozlega się hymn Panem. Clarisse pośpiesznie podchodzi do wejścia groty i stamtąd obserwuje niebo stojąc w cieniu, na wszelki wypadek jakby ktoś włóczył się po obrzeżach lasu. Sama nie wie czyjej śmierci może się spodziewać. Pozostało ośmiu trybutów w grze. W Kapitolu zapewne przez cały dzień stawiano zakłady o to, kto dzisiaj zginie. Dziewczynka ma dziwne wrażenie, że to ona dzisiaj była w nich liderką. W końcu jest najmłodsza.
Ale czasem nawet siła musi ustąpić sprytowi, próbowała wyjaśnić sobie jak to możliwe, że jeszcze żyje.
Jak na razie nie wybiera się na inny świat. Jednak od jakiegoś czasu zastanawia się jak to zrobiła. W sumie, gdyby zmieszańce nie ulitowałyby się nad nią byłaby martwa. Chester także zawdzięcza im życie. Zaczyna zastanawiać się nad tymi wszystkimi opowiadanymi historiami. Od pierwszej rewolucji dystryktów minęło siedemdziesiąt jeden lat, a przez ten czas krążyły opowieści o krwiożerczych zmieszańcach. Jednak teraz, kiedy Clarisse wylądowała na arenie. Kiedy stanęła twarzą w twarz ze zmiechami, przestały ją tak przerażać. Zaatakowały ją, ale dziwnym trafem jej nie pożarły ani nie rozszarpały. Okazały jej łaskę i zapewniły bezpieczeństwo.
Póki co, odzywa się głos w głowie.
Zwraca uwagę ponownie na niebo i ze zdziwieniem stwierdza, że dzisiaj nikt nie zginął. Czyli jednak jej się zdawało, że nie usłyszała ani jednego wystrzału. Wraca z powrotem do środka i przekazuje wieści Chesterowi, ale wilki także wydają się zainteresowane. Clarisse ziewa, co rozśmiesza chłopaka.
- Dlaczego się śmiejesz? - dziewczynka mierzy go wzrokiem.
- Jesteś urocza, kiedy jesteś śpiąca - Chester wzrusza ramionami.
Clarisse przez cały czas patrzy na niego niezrozumiałym wzrokiem, ale w końcu postanawia odpuścić i wciska się do śpiwora. Ma nadzieję, że dzisiejsza noc upłynie jej bez zbędnych koszmarów.
♣
WSZYSTKIM ŻYCZĘ WESOŁYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT W GRONIE NAJBLIŻSZYCH. A TAKŻE WSZYSTKIEGO INNEGO CZEGO TYLKO CHCECIE.
Proszę także o pozostawienie swoich opinii w komentarzach na temat bloga.
Do następnego, trzymajcie się cieplutko ;)
Cześć :-) Cieszę się że kontynuujesz bloga, bo strasznie wciągnęła mnie ta historia. Uwielbiam wilki nawet teraz gdy czytam i piszę widzę jednego na obudowie od telefonu😉 To w jaki sposób je przedstawiasz zresztą to jak pokazujesz Clarisse jest dla mnie naprawdę niesamowite. Dziękuję że przypomniałaś mi się, bo ten blog jest naprawdę dobry😏
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku😁
Cześć :) Ja też się cieszę, że go ponownie piszę. Sprawia mi to naprawdę dużą przyjemność, tym bardziej jak moje pomysły komuś się podobają. I ja też lubię wilki, chociaż do prawdziwego bym nie podeszła, ale to szczególik :) Dziękuję Ci bardzo za twoją opinię, a w tym miłe słowa. To wiele dla mnie znaczy.
UsuńKolejny rozdział pojawi się, gdy przepiszę go z worda, co zajmuje mi trochę czasu.
Dziękuję i także życzę Tobie Szczęśliwego Nowego Roku :)
Pozdrawiam ;)