sobota, 24 października 2015

- 8 -

     Do drzwi puka Effie wołając ją na kolację, więc ociężale podnosi się z miękkiego materaca i rusza do jadalni. Kiedy do niej wchodzi widzi jak wszyscy siedzą już przy stole, nawet ekipy przygotowawcze. Z jakiegoś powodu Clarisse chce, żeby jej stylistka wyszła. Gdy zajmuje swoje zwyczajowe miejsce rozumie, dlaczego tego chce. Wie, że nigdy nie chciała jej zawieźć, a właśnie dzisiaj tego dokonała. Cały trud stylistów poszedł na marne przez jej impulsywność.
     Dorośli rozmawiają o pogodzie i przepysznych potrawach. Chester patrzy na dziewczynkę wymownym wzrokiem unosząc brwi. Clarisse kręci głową z grymasem i pakuje do buzi kolejny kawałek jedzenia. 
     - Dobra. Mówcie jak wam poszło? - Haymitch przerywa Hostusowi w połowie zdania na temat jakiś materiałów.
     - Chyba nie tak źle. Na początku nikt nie zwracał na mnie uwagi, ale kiedy zacząłem rzucać coraz cięższymi rzeczami w końcu na mnie spojrzeli. Potem kazali mi wyjść to wyszedłem - wzrusza ramionami chłopak.
     - A tobie, aniołku? - zwraca się do dziewczynki mentor.
     - Strzelałam z łuku. Najpierw w tarczę, później w kukły. Nie celowałam w środek. A potem wyszłam bez pozwolenia - mruczy pod nosem.
     Wszyscy zaprzestają jeść. Nawet awoksy patrzą zdziwieni na dwunastolatkę.
     - Słucham? - Effie jest przerażona. - Jak to wyszłaś bez ich pozwolenia?
     - Normalnie - wzrusza ramionami. - Nie jestem kolejnym pionkiem w ich grze. Nie jestem głupia.
      - Dobrze - Tatia próbuje opanować swój drżący głos. - Powiedziałaś, że nie celowałaś w środek. Dlaczego?
     Pytanie stylistki zaciekawiło Haymitcha bardziej niż fakt, że jego podopieczna sama udzieliła sobie pozwolenia na wyjście z pokazu indywidualnego. 
     - Bo jeśli trafiłabym za każdym razem w sam środek, a potrafię to zrobić, to pomogłaby mi to zdobyć lepszy wynik. Jednak, jak już mówiłam, nie jestem głupia - mówi beznamiętnym głosem, ponieważ dla niej to coś oczywistego. - Wyższy wynik przyciąga sponsorów do trybuta, ale także stawia go w gorszej pozycji. Zawodowcy wiedzą wtedy, że jesteś dla nich większym zagrożeniem niż mogliby wcześniej przypuszczać. 
     Wszyscy wpatrują się w drobną sylwetkę dziewczynki oszołomieni. Nikt z nich nigdy nie widział tego w ten sposób, a przecież powinni. To oni siedzą w tym rok w rok.
     Po kolacji przechodzą do salonu, gdzie oglądają w telewizji ogłoszenie wyników. Zwyczajowo zaczynają od Pierwszego Dystryktu. Najpierw pojawia się zdjęcie trybuta, a po chwili ocena jaką dostał krąży wokół niego. Zawodowcy dostają zwykle od ośmiu do jedenastu punktów. Reszta przeciętnie dostaje od pięciu do siedmiu punktów. Zaskoczeniem jest dziewczyna z Ósemki, która dostaje dziewiątkę. Wokół chudego dwunastolatka z Jedenastki krąży liczba cztery, a u jego towarzyszki siedem. Dystrykt Dwunasty pojawia się na szarym końcu. Podnoszenie ciężarów przez Chestera przyniosło dobry skutek, ponieważ zdobywa on dziewiątkę. Z ust wszystkich zebranych wydostają się słowa uznania i gratulacje. Na ekranie pojawia się twarz Clarisse, a po chwili wokół niej zjawia się piątka. Kiwa głową i od razu wstaje z kanapy. Idzie do swojego pokoju.
     Rankiem zajmuje się nią ekipa przygotowawcza. Czwórka osób skacze wokół niej aż do późnego popołudnia. Dzięki ich wysiłkom skóra dziewczynki jest niezwykle miękka, a przez te kilka dni nabrała odrobinę na wadze, dzięki czemu wygląda zdrowiej. Na paznokciach pojawił się brudnobiały kolor. Włosy związane ma w dwa kucyki i podkręcone. Twarz została posypana delikatnie pudrem, a usta przejechane jasnoróżowym błyszczykiem. Wszyscy zachwycają się dużymi, niebieskimi oczami dziewczynki i w końcu postanawiają je podkreślić. Wraca Tatia z uśmiechem trzyma kreację dla podopiecznej, która jest szczelnie zasłonięta.
     - To niespodzianka. Zamknij oczy - uśmiecha się szeroko kobieta.
     Stylistka nasuwa na ciało Clarisse delikatny materiał. Ubranie jest bardzo lekkie i przyjemne w dotyku. Podtrzymuje się Veni, kiedy na ślepo naciąga na nogi buty. Tatia poprawia materiał w kilku miejscach i doprowadza dziewczynkę przed duże lustro.
     - Możesz otworzyć oczy - informuje ją kobieta i odsuwa się w tył o kilka kroków. 
     Niebieskie oczy otwierają się, a usta lekko uchylają, gdy widzi swoje odbicie. Sukienka sięga kolan. Czarna góra stroju sięga postawy szyi, a jego rękawy są w dokładnie takim samym węglowym motywie jak kostium z otwarcia. Rozkloszowany dół ma kolor jasnej szarości, a od górnej części oddziela go brudnobiały, szeroki pasek. Buty sięgają prawie kolan i są dokładnie takie same jak rękawy ubrania, na ich górze widnieją takie same pasy jak w sukience.
     - Jest piękna - Clarisse uśmiecha się promiennie do Tatii.
     - Jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz. Ekipa cię uwielbia, a mieszkańcy Kapitolu są w tobie zakochani - kobieta ściska przyjaźnie dłoń dziewczynki. - Zakładam też, że masz plan działania.
     Clarisse kiwa potakująco głową. To prawda, wie co chce zrobić.
     Wkrótce musi już iść. Prezentacja telewizyjna odbywa się w wielkim studio na parterze Ośrodka Szkoleniowego. Kiedy wyjdzie z pokoju będzie miała kilkanaście minut na dokładniejsze przemyślenie swojej strategii. Wie, że podczas imitacji wywiadu z Haymitchem poszło jej dobrze, ale teraz zaczyna się denerwować.
     - Tatia... - głos jej drży.
     - Spokojnie, skarbie. Dasz sobie radę. Pamiętaj, że oni cię już uwielbiają - przytula ją.
     Kiedy wchodzą do windy spotykają resztę ekipy Dwunastego Dystryktu. Chester ma na sobie szary garnitur oraz czarną koszulę, a z butonierki wystaje mu brudnobiała, jedwabna chustka. Ich stroje niezaprzeczalnie ponownie do siebie pasują. Haymitch i Effie także się wystroili w podobne kolory. Dziewczynka z śmiechem przyjmuje wszystkie komplementy.
     Gdy metalowe drzwi się rozsuwają widzą jak reszta trybutów stoi już w kolejne przed schodami, które prowadzą na scenę. Clarisse ponownie robi się gorąco. Wie co chce pokazać, ale boi się być osobą, na którą będzie patrzyło całe Panem.
     Ustawiają się w kolejkę, Chester jest ostatni, ponieważ dziewczyna poprzedza chłopaka z tego samego dystryktu. Jednym uchem słyszy jak Haymitch udziela im kilku rad, ale go nie słucha. Jest przerażona kamiennymi minami zawodowców. Jest najdrobniejszym trybutem tegorocznych igrzysk, nie licząc chudego chłopca z Jedenastki, który stoi przed nią. Choć nawet on jest od niej większy.
     Na scenę wchodzi pierwsza osoba, zgrabna dziewczynka z Pierwszego Dystryktu. Rozbrzmiewają okrzyki zachwytu, kiedy zasiada obok prezentera. Caeser Flickerman od jakiś czterdziestu lat prowadzi prezentację, a dzięki wielu operacją plastycznym nadal wygląda niemal identycznie. Co roku zmienia jedynie kolor przewodni swojego wizerunku. Na Siedemdziesiąte Pierwsze Głodowe Igrzyska postawił na czerwień. To właśnie w tym kolorze jest jego garnitur, włosy, usta oraz powieki. Każdy z trybutów ma swoje trzy minuty, które musi jak najlepiej wykorzystać. Chyba, że jesteś prawie dwumetrowym, dobrze zbudowanym chłopakiem to możesz zachowywać się wrogo i nieprzyjaźnie. Dokładnie tak samo jak reprezentant Drugiego Dystryktu.
     Kolejka dość szybko się zmniejsza, a Clarisse przewraca oczami na przesłodzony wizerunek dziewczyn z Piątki i Dziesiątki. Nim się ogląda stoi tuż przed schodami. W końcu pada jej nazwisko. Dziewczyna zostaje podprowadzona przez awokse po śliskich stopniach. Chwyta wyciągniętą dłoń Caesera dopiero wtedy gdy upewnia się, że jej nie jest mokra od potu.
     - Jak podoba ci się Kapitol, Clarisse? - zaczyna mężczyzna. - Jest z pewnością inny niż twój dystrykt.
     - Jest wspaniały, a jego mieszkańcy niezwykle uprzejmi. Ale jednak wolałabym być teraz w Dwunastce - uśmiecha się słodko, masując w ten sposób ukryty przekaz zawarty w ostatnim zdaniu.
     Jednak nie ucieka ono Haymitchowi. Wie, że władze mogą odebrać jej słowa jako jawny pokaz buntu przeciwko prawu panującego w Panem.
     - Co zrobiło na tobie największe wrażenie? - pyta Caeser.
     - Gorąca czekolada! W życiu nie piłam czegoś takiego. Jestem pewna, że mogłabym się od niej uzależnić. Naprawdę! - publiczność z niewiadomych dla dziewczynki przyczyń chichocze na te słowa.
     Mężczyzna zadaje jej jeszcze dwa pytania odnośnie strojów, które miała przyjemność nosić, a ona od razu wychwala Tatię. Mówi, że jest najbardziej utalentowaną osoba jaką kiedykolwiek poznała.
     - Wróćmy do momentu dożynek. Kim była kobieta, która wołała twoje imię. To twoja mama? - Caeser ścisza głos. - Możesz nam opowiedzieć o swojej rodzinie?
     Tylko nie to, myśli z przerażeniem. 
     Nie chce opowiadać, że jest sierotą i plątała się pod nogami innych. Nie może powiedzieć, że mieszka z ludźmi, którzy nie są jej rodziną, bo to wbrew prawu. Ale z drugiej strony może wykorzystać swoją sytuację rodzinną, żeby obudzić w sponsorach współczucie. W ten sposób może ktoś się nad nią ulituje i przekaże dla nich obu trochę pieniędzy.
- Nie, to nie moja mama - waha się chwilę, a publiczność milczy czekając na ciąg dalszy wypowiedzi. Do oczu dziewczynki napływają łzy. - To moja babcia, a mężczyzna, który ją trzymał to mój dziadek. Opiekują się mną, ponieważ moja mama umarła jak byłam mała. A tata... A tata zginął w wybuchu naszej kopalni.
     Roznosi się współczujące westchnienie. Wiele osób płacze nad losem drobnej istotki. Zabawne, potrafią oglądać jak dzieci mordują się wzajemnie na arenie, ale wzrusza ich los dziewczynki z biednego dystryktu,
     - Och, przepraszam. Naprawdę mi przykro, Clarisse. Naprawdę - Ceaser delikatnie obejmuje ją ramieniem, a tłum ponownie wzdycha. 
     - Nic się nie stało. Jest w porządku - dziewczynka odsuwa się od niego i uśmiecha się chociaż w jej oczach nadal są łzy, które uwydatniają ich kolor.
     Ceaser zadaje jej jeszcze kilka pytań, na które odpowiada lekko, ale w jej wypowiedziach jest ukryte drugie dno. Przejawia się w nich bunt przeciwko stolicy, igrzyskom, prawu. Wszyscy są oczarowani Węglową Dziewczynką do tego stopnia, że nie chcą się z nią rozstawać, gdy jej czas mija. 
     Zaraz po niej na scenę wchodzi Chester. Od razu zdobywa sympatie publiczności. Ludzie śmieją się o pokrzykują. Chwali kapitolińskie jedzenie i mówi, że nie rozumie trendów w stolicy. Ceaser próbuje wytłumaczyć mu kilka zagadnień związanymi z jego tajnikami wyglądu, ale Chester poddaje się niemal na początku tematu. Twierdzi, że nie jest to dla niego i woli się w to nie zagłębiać. Pomiędzy słowami dyskretnie wplątuje nawoływanie do buntu i walki. Prowadzący nawiązuje do przyjaźni między trybutami Dwunastki.
     - Pamiętam, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Wszyscy zebrali się na placu, żeby świętować nadejście Nowego Roku. Clarisse biegała od jednej osoby do drugiej z ogromnym uśmiechem na ustach - wspomina Chester. - Tańczyła, rozśmieszała wszystkich. Nie chciała, żeby ktokolwiek był smutny w ten dzień. 
     Kąciki ust dziewczynki unoszą się ku górze, gdy przypomina sobie dom. Uśmiechnięta twarze ludzi, których udało jej się rozśmieszyć. Dla niej na zawsze będzie to bezcenny widok. Populacja w Dwunastym Dystrykcie ma naprawdę mało okazji do uśmiechów. Większość z nich przymiera głodem.
     Chester schodzi ze sceny i wypuszcza głośno powietrze. Cieszy się, że to już koniec. Szybkim krokiem podchodzi do dziewczynki, obejmuje są ramieniem i prowadzi do jednej z wielu wind. Suną w górę zatrzymując się kilka razy, żeby pary z innych dystryktów mogły wysiąść na swoich piętrach. Gdy tylko przechodzą przez metalowe drzwi są obdarowani serdecznymi uśmiechami całej ekipy Dwunastki.
     - Świętnie! Byliście fantastyczni! - szczebiocze Effie przytulając ich oboje, najpierw Clarisse, potem Chestera.
     Następnie następuje fala komplementów, która nie ustaje nawet w czasie kolacji. Ekipy przygotowawcze rozwodzą się jak ludzie siedzący obok nich byli zachwyceni ostatnią parą. Żaden z głupiutkich mieszkańców Kapitolu siedzący na widowni nie zrozumiał ukrytych wzmianek o buncie z ich strony. Jednak Haymitch tak. Jest pewny, że nie tylko on. Mieszkańcy dystryktów z pewnością też wyłapali kilka przekazów pomiędzy dowcipami i uroczym zachowaniem Clarisse. Mężczyzna chce z nimi o tym porozmawiać, ale nie może przez całodobowy nadzór kamer. Przez cały czas są podsłuchiwani.
     Po posiłku przechodzą do salonu, gdzie standardowo oglądają powtórki z minionego wydarzenia. Kiedy telewizor gaśnie, ekipy przygotowawcze wychodzą wraz ze stylistami. Effie bierze swoich podopiecznych za dłonie.
     - Jestem z was taka dumna. Razem z Haymitchem stwierdziliśmy, że potrzebne wam są talizmany. Ja mam swoje stroje, Haymitch złotą bransoletkę - mężczyzna podnosi delikatnie nadgarstek ku górze na słowa kobiety. - Dlatego po ustaleniach z Tatią i Hostusem znaleźliśmy odpowiednie drobiazgi dla was.
     Nagle w dłoniach Effie pojawiają się dwa czarne pudełeczka. Podaje im po jednym i uśmiecha się zachęcająco. Chester otwiera pierwszy. Na jedwabnym materiale leży srebrny pierścień z wygrawerowanymi napisami, ale Clarisse nie może ich dojrzeć.
     - Dziękuję - chłopak mocno obejmuje opiekunkę.
     Dziewczynka otwiera swoje pudełko. Na takim samym jedwabiu leży bransoletka z białego złota. Delikatnie obraca ją na wszystkie strony dzięki czemu zauważa, że mieni się jakby była pokryta maleńkimi iskrami. Uśmiecha się dziękując. Clarisse zauważyła, że przez te kilka dni nastąpiła w Effie pewna zmiana. Jest inna. Całuje ich oba policzki i pośpiesznie wychodzi z pomieszczenia powstrzymując łzy.
     - Ostatnie rady? - odzywa się Chester po chwili ciszy.
     - Kiedy zabrzmi gong, wynoście się stamtąd. Nie bierzcie udziału w rzeźni. Zniknijcie z oczu, macie być daleko od innych. Znajdźcie źródło wody - podkreśla Haymitch. - Jasne?
     - Co potem? - pyta chłopak.
     - Nie dajemy się zabić - odpowiada mu dziewczynka.
     Twarz mężczyzny rozświetla szeroki uśmiech, potakuje głową. Ściska ramionami drobne ciało Clarisse całując ją w czoło. Przywiązał się do niej. Nigdy nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek będzie mu na kimś tak strasznie zależało. A tu nagle pojawia się ona. Bystra, uśmiechnięta, sarkastyczna, inteligentna i przebiegła. 
     Dziewczynka idzie w kierunku swojego pokoju. Słyszy jak Chester i Haymitch rozmawiają jeszcze półgłosem, ale nie wie co mówią. Jest już za daleko.
     Wchodzi do łazienki, gdzie bierze prysznic i myje zęby. Patrzy na swoje odbicie w lustrze. To ona, Clarisse Rove. Dwunastolatka z Dwunastego Dystryktu, którą pokochali mieszkańcy Kapitolu. Nie chce brać udziału w grze organizatorów, ale nie ma innego wyjścia. jej duma nie pozwala, żeby umrzeć bez walki. Obiecała swoim opiekunom, że postara się wrócić. Ma zamiar walczyć o swoje i Chestera życie do ostatniego wdechu. Wie, że z ich dwójki to on ma znacznie większe szanse na przeżycie. Chłopak jest silny, ale pomimo treningu nadal może mieć problemy z rozpoznawaniem żywności. W tej części może mu pomóc. Jedyne co musi zrobić na arenie to go odnaleźć nie dając się zabić w między czasie.
     Clarisse kładzie się do łóżka z nadzieją, że chociaż dzisiejszej nocy będzie mogła się wyspać.


Ósemka!!!
W komentarzu piszcie co sądzicie. To wiele dla mnie znaczy :)
Miłego dnia i do następnego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy