niedziela, 11 października 2015

- 7 -

     Clarisse ciężko dyszy szamotając się na łóżku. Nagle zrywa się do pozycji siedzącej całkowicie wybudzona. Jej oddech jest przyśpieszony, a serce bije jak oszalałe. Ociera dłońmi spoconą twarz. Nie przespała więcej niż cztery godziny przez przerażające koszmary. Jest pewna, że w nocy strasznie krzyczała, ale nikt jej nie usłyszał. Inaczej z pewnością ktoś by się zjawił. Jak nie Chester to chociaż obsługa. Jest tego pewna, przez co zaczyna podejrzewać, że ściany w jakiś niezrozumiały dla niej sposób nie przepuszczają dźwięków. 
     Patrzy przez wielkie okno i widzi, że dzisiejsza pogoda nie jest zbyt obiecująca. Ale ona i tak nie wystawi nosa poza mury budynku. Boli ją głowa oraz prawe przedramię, którym musiała o coś uderzyć podczas snu.
     Powoli wychodzi z łóżka, kiedy jej oddech staje się normalny. Od razu kieruje się do łazienki. Bierze orzeźwiający prysznic wmawiając sobie, że nic nie grozi Magde ani Cassowi. Wdycha pomarańczowy zapach piany, którą po chwili spłukuje. Myje zęby i ze zdziwieniem patrzy na swoje odbicie w lustrze. Cienie pod oczami są bardzo widoczne, tak samo jak blada twarz.
     Odświeżona, wysuszona i ubrana w bordowy kombinezon z bawełny wychodzi ze swojego pokoju. Haymitch nie wyznaczał dokładnej godziny, na którą wszyscy mają się stawić na śniadanie.
     Kieruje się do jadalni mając nadzieję, że znajdzie tam coś do jedzenia. Nie myli się. Stół jest zastawiony różnymi daniami, ale ona nie ma ochoty na żadną z wymyślnych potraw. Pyta się młodego mężczyzny czy może się sama obsłużyć, potakuje głową. Dziewczynka uśmiecha się do niego przyjaźnie i widzi jak jego kąciki ust delikatnie się unoszą. Nic więcej do niego nie mówi, bojąc się, że może mieć przez nią jakieś problemy. Siada. Na jej talerzu lądują grube plastry ananasa, którego próbowała wczoraj, dwie bułki z brzoskwiniowym dżemem i dojrzały banan. Na jej prośbę pojawia się wysoka szklanka z sokiem pomarańczowym. Próbuje delektować się jedzeniem, ale w jej głowie od razu pojawiają się obrazy głodujących ludzi z Dwunastego Dystryktu. 
     Zastanawia się co robi państwo Stokes. Z pewnością już dawno są na nogach i po śniadaniu. Magde jest w małej aptece lub zbiera potrzebne zioła z niewielkiego ogrodu pani Everdeen. Cass mógłby być na Ćwieku, żeby coś wymienić. Nawet nie chce myśleć jak bardzo musi im być jej żal. W oczach niemal całego dystryktu jest kruchą dziewczynką, która zawsze próbowała rozweselić osoby wokół siebie. Praktycznie każdy z mieszkańców wie, że straciła rodziców jakiś czas temu. Dlatego podziwiają ją za ta siłę, za pozytywne nastawienie. 
     Zjawiają się Chester, Effie i Haymitch, którzy życzą jej dobrego dnia, co odwzajemnia, i napełniają swoje talerze. Nagle filiżanka z gorącą czekoladą zostaje postawiona tuż obok jej talerza przez co patrzy zdziwionym wzrokiem na młoda kobietę. Ta jednak szybko się oddala na swoje stałe miejsce przy jednej ze ścian.
     - Zauważyłem, że ci zasmakowała - uśmiecha się do niej Haymitch. Jest inny od tych, które widziała. Ten wydaje się bardziej...szczery? Tak, chyba o to chodzi.
     Clarisse dziękuje cicho i upija łyk pysznego napoju. Effie zauważa wzrok jakim mężczyzna patrzy na dziewczynkę, ale postanawia się nie odzywać. Jednak wie, że jest w nim coś innego. Wydaje jej się, że od wydarzenia z pociągu jest nieco inny. Mniej pijany, bardziej skupiony. 
     Dziewczynka z trudem przełyka ostatni kęs śniadania, ponieważ właśnie w tej chwili przypomina sobie obrazy z nocnego koszmaru. Swój strach próbuje zamaskować piciem soku, ale i tak jedna osoba go zauważa.
     - Dobra, do rzeczy - Haymitch odkłada sztuce, po tym jak zjadł co najmniej trzy porcje jednej z potraw. - Szkolenie. Zawsze są trzy dni na wspólne szkolenie. Ostatniego dnia odbędą się pokazy indywidualne, ale o tym później Jeśli chcenie mogę was szkolić osobno. Decydujecie teraz.
     Bierze parę łyków ze swojej szklanki i opiera swój łokieć na stole. 
     - Myślę, że nie mamy żadnych ukrytych umiejętności - odzywa się Chester i niepewnie spogląda na towarzyszkę. Clarisse wzrusza niezgrabnie ramionami i bierze łyk czekolady. - Może pan nas szkolić razem.
     - Dobra. W takim razie mówcie co umiecie - Haymitch mierzy ich oboje wzrokiem i czeka z niecierpliwością. Ma nadzieję, że chociaż jedno z nich ma jakiś ukryty talent.
     - Jestem dość dobry w zapasach - chłopak drapie się po tyle głowy.
     - Okej, można to dobrze wykorzystać tylko trzeba wiedzieć jak. A ty. aniołku? - słowa Haymitcha zawisają w powietrzu na chwilę.
     - Potrafię łazić po drzewach, ukrywać się - Clarisse odpowiada niepewnie po dłuższej chwili.
     - Dobrze radzi sobie z nożami. Jest naprawdę dobra w znalezieniu ziół i owoców - komplementuje ją chłopak.
     Dziewczynka patrzy na niego zaskoczona, chociaż nie powinna. Przecież niejednokrotnie dobijała targu z jego rodziną. 
     - Poważnie? - Haymitch jest zaskoczony.
     Nigdy nie podejrzewał, że trafi mu się ktoś, kto polował w lesie, za granicą dystryktu. Tym bardziej nie podejrzewał, że będzie to dwunastoletnia dziewczynka z wyglądem aniołka. Co prawda nikt tego na głos nie powiedział, ale on to wywnioskował. 
     - Nie jest źle - mówi pod nosem dopijając gorący napój.
     - Cóż... Obstawiam, że musisz być silny - mentor zwraca się do chłopaka. - Na treningu mają ciężary, ale nie ujawniaj ile dokładnie potrafisz unieść. Żadne z was nie może okazać w obecności innych trybutów w czym jesteście najlepsi. Weźmiecie udział w treningu grupowym. Zajmijcie się nabyciem nowych umiejętności i doszkoleniem tych, które wam za bardzo nie wychodzą.
     - Mamy się trzymać razem, prawda? - upewnia się Chester.
     - Dokładnie. Jak drużyna - przytakuje mężczyzna.
     - Nie lepiej, żebym poobserwowała innych? - pyta dziewczynka, przez co wszyscy patrzą na nią zdziwieni. - Zobaczyłabym co jest ich mocną stroną, a co gorszą. W ten sposób moglibyśmy mieć chociaż niewielki obraz na to z kim znajdziemy się na arenie.
     - To genialny pomysł! - piszczy Effie klaszcząc w dłonie, a Haymitch kiwa jedynie głowa z uznaniem. 
     - Możecie już iść. Effie zabierze was na szkolenie, więc czekajcie na nią o dziesiątek przy windzie.
     Przytakują głowami i wracają do swoich pokoi. Clarisse kładzie się na łóżko i nawet nie zauważa, kiedy zasypia. Budzi się pięć minut przed wyznaczonym czasem spotkania. Widzi jak tuż obok niej leży czarny kombinezon z czerwonymi pasami i białym numerem dwanaście na plecach. Od razu rozumie, że ma się w to przebrać. Zakłada także buty na kostkę do kompletu, które okazują się bardzo wygodne. Gna do windy, gdzie spotyka Chestera i Effie. Zjeżdżają razem w dół, gdzie znajduje się sala treningowa.
     Jest już tam reszta trybutów ubranych dokładnie w takie same ubrania, różnią się one jedynie numerami dystryktów. Wszyscy zbierają się wokół kobiety o atletycznej budowie ciała, która wyjaśnia zasady, Uczestnicy mogą swobodnie przemieszczać się między stanowiskami rozmieszczonymi po całej sali. Nie wolno im się angażować w walki między trybutami, od tego są wyznaczeni specjalni asystenci. Clarisse skanuje wszystkich rywali, gdy kobieta odczytuje listę stanowisk. Jest najdrobniejsza z nich wszystkich. Jednak jej to nie sprawia przykrości, ponieważ może to na swój sposób wykorzystać. Żaden zaślepiony rządzą mordu trybut nie skupi za bardzo uwagi na kościstym dzieciaku z bidnego dystryktu, będzie miał na głowie dużo groźniejszych przeciwników, 
     - Od czego zaczynamy? - pyta Chester, gdy kobieta odchodzi. 
     - Węzły - odpowiada krótko patrząc na jakie stanowiska udali się inni trybuci.
     Oboje opanowują prostą pułapkę na zwierzynę dość szybko dzięki czemu instruktor pokazuje im jedną na ludzi. Spędzają tam jeszcze godzinę i ruszają do innego stanowiska. Dziewczynka choć wykonuje polecenia instruktorów to przez cały czas obserwuje innych. Przede wszystkim zwraca uwagę na reprezentantów Pierwszego, Drugiego i Czwartego Dystryktu, którzy są szkoleni od wczesnej młodości. Inni zwykle mówią na nich zawodowcy lub karierowcy. Zwykle to właśnie jeden z nich wychodzi cało z areny.
     Blondynka z Jedynki bardzo dobrze posługuje się łukiem, ale za to gorzej jej idzie w walce wręcz. Wysoki chłopak z Dwójki świetnie radzi sobie z każdą bronią, ale kuleje przy stanowisku z rozpalaniem ognia oraz rozpoznawaniu żywności. Za to dziewczyna, która z nim przyjechała radzi sobie nieźle z rzutami nożami. Może nie trafia za każdym razem celnie, ale z pewnością jest to jej można strona. Para z Czwórki niemal przez cały czas stoi przy stanowisku z harpunami i oszczepami, co wychodzi im najlepiej. Chłopak z tego dystryktu przeraża dziewczynkę, więc od razu odwraca od niego wzrok. Dziewczyna z Ósemki wygląda na jakieś siedemnaście lat, jest dobrze zbudowana. Podnosi ciężary, których przed chwilą nie mógł unieść chłopak z Dziewiątki.
     Śniadanie i kolację trybuci zjadają w swoich apartamentach, ale do lunchu zasiadają stołówce obok sali treningowej. Zawodowcy siadają przy jednym stoliku i zachowują się niezwykle głośno. Chester siada naprzeciwko dziewczynki i zaczyna luźną rozmowę. Często się śmieje przez opowiadane sobie historię, co zwraca uwagę nawet karierowiców. Żadne z nich nie przykłada jednak do tego uwagi.
     Drugiego dnia Clarisse i Chester skupiają się na łucznictwie. Clarisse ma dobre oko, co przykuwa uwagę pary z Jedenastki i Trójki. Po godzinie zaczynają trenować wspinaczkę.
     - Zauważyłaś jeszcze kogoś stanowiącego większe zagrożenie? - pyta chłopak.
     - Dziewczyny z Trójki i Ósemki. Chłopak z Dziewiątki - mówi monotonnie dziewczynka wchodząc wyżej na ściance.
     - Silne grono - dyszy Chester.
     Clarisse jednak już się nie odzywa. Pamięta, że nie może pokazać jak dobra jest w łażeniu po wysokościach. Schodzą w dół i kierują się do stanowiska z kamuflażem.
     Haymitch i Effie codziennie przy śniadaniu i kolacji wypytują ich o wszystko, dosłownie. Co robili, kto ich obserwował, kogo uznają za największe zagrożenie. Obydwoje chcą jak najlepiej wyszkolić podopiecznych. Nawet odpuścili sobie swoje kłótnie, które bawiły dziewczynkę. Sugerują, a nawet bardziej rozkazują, co powinni robić, a czego nie. Irytuje to obu trybutów do tego stopnia, że trzeciego ranka przy śniadaniu Chester po prostu wychodzi z jadani. nie chce słuchać już czyiś rozkazów, bo i tak przecież zrobi tak jak będzie chciał.
     Trzeciego dnia po lunchu trybuci przechodzą do małego pomieszczenia z dwiema długimi ławkami z metalu. Następnie zostają wywoływani na pokazy indywidualne. Od Dystryktu Pierwszego do Dwunastego, najpierw chłopak, potem dziewczyna. Clarisse jest ostatnia. Pomieszczenie pustoszeje, a dziewczynka nadal nie ma pojęcia co pokazać. Jeżeli porzuca nożami lub poskacze na wysokościach to istnieje możliwość na dostanie wysokiej oceny. Przyciągnie to sponsorów, ale również zwróci uwagę przeciwników. Dlatego zaczyna się zastanawiać, żeby pokazać coś w czym nie jest specjalnie dobra. Tylko co?
     Chester przyciska do siebie drobne ciało dwunastolatki, kiedy wywołana zostaje dziewczyna z Jedenastego Dystryktu. Pociera swoimi dłońmi o jej plecy i ramiona. Chce ją w ten sposób pocieszyć i dodać odwagi, ale to nic nie daje. Clarisse robi głęboki wdech, gdy pada nazwisko Higgins. Chłopak wstaje.
     - Oszołom ich - mówi na odchodne i znika za metalowymi drzwiami.
     Kolejne piętnaście minut poświęca na przemyśleniu co pokazać. Postanawia, że chce uzyskać średni wynik. Nie za wysoki, żeby nie zwrócić na siebie uwagi zawodowców, ale też nie za niski, żeby mogła zainteresować sponsorów. W końcu wstaje, prostuje plecy i rusza do sali treningowej. Patrzy na organizatorów, którzy w większości mają już dość. Widzieli już dwudziestu trzech uczestników igrzysk. 
     - Clarisse Rove. Dystrykt Dwunasty - odzywa się jakiś mechaniczny głos, dzięki czemu wszyscy zwracają uwagę na jej drobną sylwetkę.
     Każdy z nich jest zainteresowany tym co pokaże Węglowa Dziewczynka, bo tak została nazwana przez kapitolińskich mieszkańców. Pokochali ją podczas Parady Trybutów i z niecierpliwością chcą zobaczyć na co ją stać. Niestety ona ma inne plany. Nie zobaczą niczego nadzwyczajnego. Nie chce się stać celem numer jeden.
     Podchodzi do stanowiska łuczniczego. Bierze do ręki dokładnie ten sam łuk, na którym ćwiczyła. Czarne strzały ułożono na metalowym stojaku. Dziewczynka bierze pierwszą z nich i nakłada na cięciwę. Celuje w tarczę. W ostatniej chwili przypomina sobie, żeby nie celować w sam środek. W rezultacie trafia na obrzeża. Strzela jeszcze dwa razy, znacznie bliżej środka. Następne trzy strzały trafiają w bark, brzuch i udo białej kukły.
     Nie ma zamiaru brać działu w grze Kapitolu, dlatego odkłada broń na swoje miejsce. Nie patrząc na organizatorów rusza ku wyjściu bez ich pozwolenia. Wie, że nie wyciągną żadnych konsekwencji z jej poczynań, ponieważ i tak już za jakiś czas może leżeć martwa gdzieś na arenie. 
     Wysiada z windy na ostatnim piętrze i od razu idzie do swojego pokoju nie przejmując się zdziwionymi minami i nawoływaniem innych. Zamyka drzwi i nie pozwala nikomu wejść do środka, gdy słyszy pukanie do drzwi. Rzuca się na łóżko. Teraz dochodzi do niej, że zniewaga organizatorów może nie była najlepszym pomysłem. Dlaczego wcześniej tego głębiej nie przemyślała? Teraz zniechęci nawet zagorzałych zwolenników Węglowej Dziewczynki. 


No i jest siódmy!
I niestety znowu była dłuższa przerwa :( Jestem tym typem człowieka, który nie potrafi zorganizować sobie czasu. W szkole poszaleli z nauką, a to w połączeniu z moim życiem poza blogiem równa się mało czasu na bloga. A ja potrzebuję jakiejś godziny, może ciut więcej czasem na przepisanie całego rozdziału. Niestety nie mogę zrobić kopiuj i wklej, bo wtedy wizualnie nic mi nie pasuje. Czcionka się psuje, a o akapitach już nie wspomnę. 
Tak więc postaram się poprawić, już któryś raz, i dodawać regularnie w weekendy rozdziały.
W komentarzach piszcie co sądzicie :)
Miłego dnia i do następnego :)

3 komentarze:

  1. Clarisse to sprytna dziewczyna! Miała dobry pomysł z obserwowaniem innych i zyskana wiedza na pewno przyda jej się później. Pokazanie się ze "średniej" strony też było całkiem przemyślane, ale faktycznie, zniewaga żuri (tak, napisałam to specjalnie :D) już chyba nie do końca. Ogólnie w końcówce była taka bardzo niedostępna i zastanawiam się, co z tego wyniknie.
    Jeśli chodzi o sam tekst, to gdzieniegdzie wkradają Ci się literówki. Pamiętam tylko "ga", które miało być zapewne "gna", ale paluszek się omsknął :D Ogólnie rzecz biorąc nie przeszkadzają one jednak w czytaniu, bo czyta się bardzo przyjemnie i szybko.
    Z niecierpliwością czekam na dalsze losy :)
    A jeśli chodzi o przerwy, naukę i takie tam inne - jak to w roku szkolnym. Po prostu trzeba to jakoś przetrwać! Także życzę powodzenia i cierpliwości, jeśli chodzi o szkołę :)

    W wolnej chwili zapraszam Cię również do siebie:
    http://blondwlosa-zagadka,blogspot.com/

    Pozdrawiam cieplutko,
    Sight :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i uwagę odnośnie literówek. Jak już kiedyś pisałam staram się je niwelować, ale jak widać nie wszystkie udaje mi się wychwycić :)

      Z pewnością kiedyś zajrzę, ale nie mogę teraz powiedzieć kiedy ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. 36 yr old Data Coordiator Giles Longmuir, hailing from Val Caron enjoys watching movies like Eve of Destruction and Jogging. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. Ta witryna

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy