Rankiem, Clarisse budzi jedna z dziewczyn z obsługi i wręcza jej dziewczęcą sukienkę od Tatii. Kiedy dziewczynka wychodzi z łazienki, idzie do jadalni w towarzystwie młodej awoksy. Oprócz tej dwójki jest jeszcze stała obsługa i nikt więcej. Chce zapytać o Chestera, ale szybko z tego rezygnuje. Nie chce im sprawić problemów, dlatego je ile wlezie. Nie wie przecież za ile dni będzie mogła ponownie włożyć coś do ust. Oczywiście jeżeli przeżyje pierwszy dzień na arenie.
Po śniadaniu zostaje zaprowadzona na dach budynku, gdzie czeka już lśniący poduszkowiec. Jednak, gdy wychodzi z windy zostaje zatrzymana przez Haymitcha.
- Teraz słuchaj mnie uważnie - mówi poważnym tonem. - Rozrzucą w okół Rogu Obfitości masę rzeczy. Nic stamtąd nie bierz. Nie daj się wciągnąć w jatkę, nie o to tu chodzi. Biegniesz przed siebie, robisz jak największy dystans pomiędzy sobą a resztą. Szukasz wody i Chestera, on cię obroni przed silniejszymi. Nie zeskakuj za szybko z podestu, bo wylecisz w powietrze. Jasne?
- Tak, jasne. Rozumiem - kiwa głową i zaczyna iść w stronę poduszkowca.
- Clarisse - zatrzymuje się. Haymitch podchodzi do niej szybkim krokiem. - Nie daj się zabić, aniołku.
Uśmiechają się do siebie. Dziewczynka obejmuje szybko pas mentora i, nie dając mu czasu na zareagowanie, odsuwa się. Idzie w kierunku poduszkowca nie odwracając się ani razu. Haymitch patrzy na jej oddalającą się sylwetkę z poważnym wyrazem twarzy.
Gdy tylko wchodzi na pokład maszyny od razu zostaje usadzona na jednym z dwunastu metalowych krzeseł ustawionych w dwóch rzędach naprzeciw siebie. W poduszkowcu znajdują się jedynie dziewczyny, ponieważ drugi, który zabierze chłopców przyleci po ich odlocie. Dwie kobiety w sterylnie białych ubraniach podchodzą do każdej z dziewcząt ze strzykawką w dłoni.
- Wysuń rękę - podchodzi do niej jedna z nich.
- Co to jest? - pyta podając kobiecie niepewnie rękę, która od razu ją chwyta.
- Twój lokalizator - mówi wbijając igłę w wewnętrzną stronę przedramienia dziewczynki.
No tak, myśli sobie, Kapitol przecież nie może pozwolić sobie na zgubienie trybuta.
Nagle światło gaśnie, a poduszkowiec podnosi się w górę. Zapalają się podłużne niebieskie linie na ścianach, podłodze i suficie. Lot trwa około pół godziny. Przez ten czas żadna z dziewczyn nie odzywa się nawet słowem. Pojazd ląduje i każda po kolei z niego wychodzi z eskortą w postaci dwóch uzbrojonych strażników. Jakby ktoś miałby jeszcze szansę uciec.
Już lecę, prycha sarkastycznie w myślach, na pewno znalazłabym jakieś wyjście z tej klatki.
Jest prowadzona przez tunele pod areną. Wie, że idzie w kierunku przeznaczonej dla niej komory przygotowawczej. W dystryktach nazywa się to pomieszczenie zagrodą.
Dosłownie wszystko jest utrzymane w sterylnych warunkach. Wygląda na nowe, bo w sumie takie jest. Każda arena jest wykorzystywana tylko raz, podczas jednych Głodowych Igrzysk. Później mieszkańcy Kapitolu mogą je zwiedzać. Nikt z dystryktów tego nie rozumie. Bo jak można zwiedzać miejsce, gdzie giną niewinne dzieciaki? Dla kapitolińczyków igrzyska to forma rozrywki. Niektórzy z nich spędzają na arenie wakacje. Spacerują po obszarach, gdzie ginęli trybuci, zwiedzają tunele pod nią. Mogą nawet wziąć udział w inscenizacji.
Clarisse wchodzi do białego pomieszczenia, gdzie czeka już na nią Tatia. Od razu otacza ją ramionami, stoją tak przez dłuższą chwilę. Następnie popycha ją do łazienki, gdzie bierze prysznic i myje zęby. Ubrania są nakazane z góry, a styliści mogą odpakować paczkę z nimi dopiero w podziemiach areny przy trybucie. Kobieta pomaga dziewczynce ubrać bieliznę, proste spodnie z wieloma kieszeniami i paskiem, bluzkę z krótkim rękawem oraz cienką kurtkę z kapturem, która sięga górnej części ud. Wszystko jest w kolorze czarnym.
Przynajmniej pomoże mi to się lepiej ukryć, przemyka jej przez myśl.
- Kurtkę zaprojektowano, żeby trzymała ciepło ciała. Mogą pojawiać się zimne noce lub w jakiejś części areny może być chłodno - mówi Tatia zapinają zamek błyskawiczny ubrania.
Pomaga dziewczynce wsunąć buty wykonane z czarnej skóry na obcisłe skarpety, a ich podeszwy są pokryte protektorami z elastycznej gumy. Okazują się dużo wygodniejsze niż się można spodziewać.
- Jeszcze jeden szczegół - Tatia wyciąga z kieszeni swojego kombinezonu brudnobiały materiał.
- To ten sam, który miałam na otwarciu? - podpytuje się.
- Dokładnie - kobieta posyła jej subtelny uśmiech, gdy obwiązuje jedwabiem prawy nadgarstek dziewczynki zakrywając tym samym bransoletkę.
- Jesteś gotowa. Sprawdź, czy jest ci wygodnie.
Dziewczynka biega po pomieszczeniu, wymachuje rękoma i nogami. Podskakuje, a następnie kiwa potakująco głową.
- W takim razie nie mam nic więcej do zrobienia - stylistka uśmiecha się smutno.
Obie siadają na twardej ławce pod ścianą. Clarisse coraz bardziej się denerwuje, kiedy przypomina sobie sylwetki i umiejętności pozostałych trybutów. Ociera o siebie palce, żeby czymś się zająć, ale to nie pomaga. Zaczyna się trząść ze strachu, robi jej się za gorąco i niedobrze. Oddech jej przyśpiesza. Czuje się tak samo jak w dniu dożynek, a może nawet gorzej. Za chwilę ma wyjść na arenę. Miejsce, w którym może w każdej chwili umrzeć. Ale właśnie o to chodzi w Głodowych Igrzyskach. Dzieciaki wychodzą na arenę, żeby się wzajemnie wymordować.
- Clarisse - Tatia zwraca na siebie uwagę dziewczynki chwytając ją za dłoń. - Chcesz porozmawiać? O czymkolwiek?
Dziewczynka posyła jej uśmiech, ale przypomina on bardziej grymas, i kręci głową. Wie, że nie mogłaby skupić się na jakiejkolwiek rozmowie. Jej myśli zajmuje dom, Dwunasty Dystrykt. Podejrzewa, że Magde i Cass muszą się teraz czuć okropnie. Będą zmuszani do oglądania igrzysk, w których zapewne stracą kolejne dziecko. Jak oni sobie z tym poradzą? Do jej głowy napływają twarze rodziny Chestera. To miał być jego ostatni rok. Ostatnie dożynki, w których brałby udział. Żadnemu z nich szczęście nie sprzyja.
Cisze w pomieszczeniu przerywa miły kobiecy głos mówiący, że nadeszła pora.
- Pamiętaj jakich rad udzielił ci Haymitch - mówi Tatia, kiedy obie wstają i podchodzą na drugi koniec pokoju. - Ufaj Chesterowi. On zrobi wszystko, żeby ci pomóc.
Te słowa odbijają się echem w głowie dziewczynki. Dokładnie to samo powiedział jej pan Higgins w dniu dożynek w czasie pożegnań. Czyżby oni wiedzieli o czymś, o czym ona nie wie? Tylko co to może być?
Clarisse kiwa potakująco głową. Nie może teraz rozmyślać o czymkolwiek. Musi się skupić. Nie może dać się zabić i to jeszcze na samym początku. Obiecała, że postara się wrócić. Ona nie łamie obietnic.
- Walcz. Nie jesteś bezsilna, pamiętaj. Znikaj z pod Rogu jak najszybciej. Oddal się od innych, poszukaj wody. Haymitch na pewno ci pomoże. Tobie i Chesterowi - Tatia otacza ramionami drobne ciało dziewczynki. - Jesteś wojowniczką. Powodzenia, Węglowa Dziewczynko.
Z sufitu opuszcza się szklany cylinder. Clarisse wchodzi do środka. Szyba rozdziela ją od ciepła kobiety. Tatia wypycha biust do przodu dając znak podopiecznej, że ma się wyprostować. Uśmiecha się słabo i wykonuje nieme polecenie.
Tracą ze sobą kontakt wzrokowy, gdy kapsuła zaczyna się unosić. Na kilkanaście sekund zapada ciemność. Metalowa płyta wypycha ciało dziewczynki z cylindra na świeże powietrze. Mruży oczy przez oślepiające promienie słoneczne.
Nagle rozbrzmiewa silny głos legendarnego spikera, Claudiusa Templesmitha.
- Panie i panowie, Siedemdziesiąte Pierwsze Głodowe Igrzyska uważam za otwarte! I niech los zawsze wam sprzyja!
♣
No i mamy dziewiątkę!
Jak Wam się podoba? Piszcie w komentarzach co sądzicie :)
Mam małe problemy z internetem, więc nie wiem jak to może wyglądać. Jak widać na razie internet czasem zechce ze mną współpracować, bo będą pojawiały się nowe posty. Jeżeli zaszłaby jakaś przerwa z powodu problemów technicznych to oczywiście powiadomię o tym w Informacjach po lewej stronie.
Jak tam wasze Haloween? Ktoś zebrał cukierki? A może był na imprezie? Ja osobiście dzisiaj w Mc'Donalds widziałam dwie dziewczyny przebrane za kościotrupy :)
Do następnego ;)