sobota, 18 lipca 2015

- 4 -

     Clarisse budzi się przez promienie słoneczne, które zalewają niemal cały pokój. Natychmiast podnosi się do pozycji siedzącej przypominając sobie, że musi iść do lasu nazbierać ziół i owoców. Rozgląda się zdezorientowana po pomieszczeniu i dopiero po chwili uświadamia sobie gdzie jest. wypuszcza całe powietrze, które nieświadomie zatrzymała w płucach i opada plecami na miękkie łóżko. Zamyka oczy i od razu przypomina sobie wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia. Fala łez napływa do dużych oczu dziewczynki.
     Rozbrzmiewają miarowe uderzenia w drzwi. Zza nich wydobywa się zbyt entuzjastyczny głos Effie Trinket. 
     - Pobudka, pobudka, pobudka! Przed nami wielki, wielki, wielki dzień!
     Przez chwile zastanawia się czy to są kolejne słowa, których notorycznie używa do każdego podopiecznego. Chciałaby wiedzieć co dzieje się w głowie tej kobiety. Jak Dwunasty Dystrykt wygląda w jej oczach. O czym śni, marzy. Co myśli i czego pragnie od życia.
     Wstaje i podnosi czarne spodnie z podłogi, żeby naciągnąć je na swoje nogi. Nie są bardzo pogniecione. Patrzy przez okno, gdzie barwy się rozmazują. Udaje jej się stwierdzić, że muszą przejeżdżać właśnie przez jakiś las. Na tę myśl zaczyna bardziej tęsknić za domem. Ile by teraz oddała, żeby zobaczyć roześmiane twarze państwa Stokes. To ona byłaby powodem ich uśmiechu, a raczej jej dziwaczne miny, które ma w zwyczaju robić. Widzi w szkle coś jeszcze. W szybie odbija się twarz dziewczynki. Pędzi do łazienki. Spogląda w lustro. Patrzy na nią dwunastolatka z ciemnymi cieniami pod oczami, a kolor tęczówek  jest jeszcze bardziej wyrazisty przez czerwone żyłki wokół tęczówek. Opłukuje twarz zimną wodą.
     Wchodzi do przedziału restauracyjnego i widzi, że przy stole siedzi już cała trójka. Effie miesza maleńką łyżeczką w delikatnej filiżance z ciemnym, parującym napojem. Niepewnie podchodzi do stołu i siada blisko Chestera, daleko od mentora. W jakiś niewyjaśniony sposób ją przeraża. Może nie chodzi o jego wygląd, ale o to, co zrobił z nim alkohol. Nawet nie wie w jaki sposób wygrał swoje igrzyska. Ma zamiar wypytać go o wszystko co jej tylko przyjdzie do głowy, żeby jak najdłużej przeżyć na arenie. Musi mieć nadzieję, że wróci do domu. To ona na końcu pozostanie jako ostania. 
     - Jak się spało? - pyta Chester, a Clarisse potrzebuje chwili, żeby zorientować się, że pytanie jest skierowane do niej.
     Jest tak bardzo pochłonięta patrzeniem na stół zastawiony po brzegi jedzeniem, że ledwo udaje jej się skupić.
     - Dobrze. A tobie? - odpowiada sięgając po jedną z wielu bułek w koszyku.
     Clarisse kiwa głową, gdy słyszy pozytywną odpowiedź chłopaka. Pieczywo jest już przecięte na pół, więc zanurza nóż w czerwonej substancji. Nie jest pewna, ale podejrzewa, że jest to dżem. Widziała go tylko we witrynach sklepowych w dystrykcie. Rozsmarowuje ją po jednej połowie bułki i niepewnie podsuwa do twarzy, aby sprawdzić jej zapach. Chester chichocze, a Effie znowu denerwuje nawyk podopiecznej. Dostaje smukłą szklankę z pomarańczowym sokiem.
     - Spróbuj gorącej czekolady - rozbrzmiewa głos Haymitcha i za chwile pojawia się przed nią filiżanka, z parującym, brązowym napojem. - Jest Smaczna.
     Clarisse patrzy na niego niepewnie, a na jego twarzy pojawia się mały uśmiech. Przez chwile zastanawia się, dlaczego próbuje być dla niej miły. Z tego co słyszała jest sarkastyczny i denerwujący.
     Może jest mu po prostu mnie żal, myśli.
     Unosi gorącą filiżankę i przybliża ją do ust, ale za nim się napije, wącha ją. Pachnie bardzo przyjemnie. Bierze łyk i przekonuje się, że jest naprawdę dobra. Słodki, kremowy napój powoduje, że ciepło rozchodzi się po jej całym ciele. Już wie co właśnie stało się jej ulubionym przysmakiem. Wypija całą zawartość naczynia. Nie zwraca uwagi na uśmieszek mentora i zabiera się do zjedzenia aż czterech bułek, które okłada różnymi substancjami. Dowiaduje się, że brązowa konsystencja jest masłem czekoladowym, które powoduje u niej nagły przypływ radości.
     - Podobno mam nam pan udzielić raz - odzywa się Chester, gdy Effie przechodzi wraz z filiżanką kawy na pobliską kanapę.
     - Cóż, nie dajcie się zabić - odpowiada Haymitch i śmieje się jakby powiedział coś zabawnego.
     Dziewczynka spogląda na zaskoczonego Chestera, ale on wpatruje się z poważną minę w mężczyznę.
     - Tak, bardzo śmieszne. Boki zrywać. - Clarisse przewraca oczami i poprawia kosmyk włosów, który wypadł z koka. - A teraz poważnie, Jak przyciągnąć sponsorów. 
     Chester przygląda się zdziwiony dziewczynce. Nie może uwierzyć w przemianę w jej głosie. Zapada cisza, Effie przygląda się całej sytuacji z boku. Haymitch wyciąga srebrną buteleczkę i wylewa przezroczystą ciecz do wiśniowego soku. Kiedy chce się już z niej napić, Chester niespodziewanie wytrąca mu z dłoni szklankę, której zawartość rozpryskuje się podłodze, a naczynie tłucze. Czuć woń alkoholu. Mężczyzna jest zbyt oszołomiony, żeby cokolwiek zrobić, ale gdyby było inaczej jego pięść wylądowałaby na twarzy chłopaka.
     - Więc? Co z tymi radami? - odzywa się ponownie Clarisse, kiedy mężczyzna wpatruje się morderczym wzrokiem w Chestera.
     - Chodźcie tu - Haymitch wstaje od stołu i podchodzi bliżej siedzącej Effie, nastolatkowie robią to samo. Obraca ich wokół własnej osi, ogląda twarze i dotyka ramion sprawdzając ich mięśnie. - Macie jakieś szanse. Potrzebna wam tylko wizyta u stylistów, mały trening i dobra taktyka.
     Do walki na śmierć i życie piękność nie jest potrzebna, ale to właśnie atrakcyjność po części skłania sponsorów do inwestowania. Oglądając rok w rok igrzyska można zacząć podejrzewać czym kierują się inwestorzy przy wyborze na kogo dadzą pieniądze. Chodzi o wygląd zewnętrzny, umiejętności, a czasem także o osobowość.
     - Umówmy się - decyduje w końcu Haymitch po kilkuminutowej ciszy. - Ja zostanę na tyle trzeźwy, żeby wam pomagać, a wy mnie słuchacie. Robicie to co ja powiem, bez żadnych wykrętów.
     - Zgoda - odzywa się Chester.
     - Za chwilę będziemy w Kapitolu. Tam zajmą się wami styliści i ich ekipy. Może wam się nie spodobać to co z wami zrobią, ale macie nie protestować.
     - Nie ma mowy. Nie zgodzę się na wszystko - prycha dziewczynka. 
     Pamięta jak jednego roku przedstawiciele dwunastki pokazali się na Paradzie Trybutów całkowicie nadzy posypani jedynie czarnym proszkiem. Nie ma mowy, żeby zgodziła się na coś podobnego.
     - Jeśli chcesz przeżyć, zgodzisz się na to co zaproponują. Koniec dyskusji - kończy Haymitch i siada na powrót do stołu.
     Głos wewnątrz niej mówi, żeby zaufała słowom pana Higginsa. Skoro Chesterowi to nie przeszkadza to powinna być spokojna. Już się nie odzywa.
     Nagle robi się ciemno. Pociąg przejeżdża przez tunel. W szkole uczono ich, że biegnie pod skałami i oddziela Kapitol od dystryktów. Przynajmniej raz w tygodniu mają naukę o geografii Panem, ale i tak nie wiedzą na ten temat za wiele.
     Kiedy uświadamia sobie, że te wszystkie skały mogłyby nagle runąć na nią, robi jej się gorąco. Po paru długich, dla niej, minutach przedział rozjaśnia się światłem. Clarisse natychmiast biegnie do okna i przykłada do niego obie ręce. Patrzy na to, co widziała tylko w telewizorze. Kapitol jest naprawdę imponujący. Wysokie budynki odbijają wszystkie kolory. Ogromne jezioro tuż obok torów. Wszystko wygląda jeszcze lepiej w rzeczywistości niż na ekranie. Podjeżdżają bliżej. Na szerokich ulicach widać mnóstwo samochodów oraz dziwacznie ubranych ludzi. Niektórzy mają jaskrawe włosy, inni zielony, różowy czy niebieskie kolor skóry. Kobiety chodzą na jeszcze wyższych obcasach niż Effie.
     Kapitolińska ludność od razu rozpoznaje pociąg trybutów i nie ukrywa swojego zainteresowania. Ludzie machają w kierunku pojazdu, a Clarisse dopiero teraz zauważa, że Chester stoi tuż obok niej. Patrzą na siebie jakby mogli komunikować się nie używając słów. Dziewczynka niepewnie zaczyna ruszać ręką i się uśmiechać.
     Może ktoś z nich okaże się sponsorem, myśli sobie.
     Żeby przeżyć musi zrobić dobre wrażenie. To od bogatych snobów może zależeć jej życie na arenie. Musi być miła. Chce wrócić do domu, ale nie wie, czy ludzie będą chcieli zainwestować w dwunastolatkę z biednego dystryktu. A może uda jej się poruszyć w jakiś sposób ich serca? Musi zdobyć sympatię ludzi z Kapitolu. Nie może polegać tylko na swoim instynkcie przetrwania i umiejętnościach. Potrzebuje czegoś więcej. A nawet gdyby zginęła z rąk zawodowców, jest niemal pewna, że Chester sobie z nimi poradzi. Jeśli ona zginie to jej śmierć może poruszyć serca sponsorów i z żalu będą chcieli pomóc chłopakowi, który po raz pierwszy w historii przytulił swoją towarzyszkę podczas dożynek.
     Wzdryga się przez uścisk na jej ramieniu. To tylko Chester. Uśmiecha się delikatnie do niego i ściska jego palce. Jest na to zbyt dobry, zbyt troskliwy. Jest pewna, że poradzi sobie w walce, o to nie musi się martwić. Ma dużo większe szanse na powrót do domu niż ona, wie o tym. Ale właśnie o to przecież chodzi w Głodowych Igrzyskach. Umierasz z czyjeś ręki lub przez głód czy pragnienie. Na arenie mogą sobie wzajemnie pomóc. Ona nauczy go rozpoznawać jadalne, trujące owoce, a on może ją chronić. Przynajmniej dopóki nie zostanie finałowa ósemka. Wtedy będą musieli się rozdzielić, bo żadne z nich nie chce zabić drugiego.
     Haymitch mruży oczy, gdy patrzy na swoich tegorocznych podopiecznych. Wie już, że mają w sobie coś z wojowników. Pojawiła się w nim nadzieja. Bierze łyk kawy, maskując w ten sposób uśmiech, gdy patrzy na sylwetkę dziewczynki, Jest urocza, więc może poruszyć serca głupiutkich mieszkańców Kapitolu. Wystarczy, żeby użyła swojego dziecięcego uroku podczas otwarcia i wywiadu. Przenosi wzrok na chłopaka. Jest silny i przystojny. Z małym treningiem poradzi sobie na arenie. Może zapewnić garść sponsorów im obojgu. Haymitch wie, że i tak będzie musiał wybrać tylko jednego z nich. Że większość pieniędzy będzie przeznaczał tylko na jednego. On już wybrał i tego będzie się trzymał.
     Mężczyzna odkłada filiżankę na podstawek i wychodzi z przedziału. Wzbudza tym zainteresowanie Clarisse, jednak ona widzi tylko zamykające się drzwi.


         Kolejny rozdział! YEY!
         Jeżeli czytasz to komentuj, proszę. Chcę poznać opinię innych o moim stylu pisania i pomyśle.

5 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz, aż dziwię się, że pierwsza komentuję. Jestem mile zaskoczona, choć czasem nie łapię o co chodzi. Bardzo fajny rozdział i w prost nie mogę się doczekać dalszych losów bohaterów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Mam nadzieję, że historia będzie Ci się podobała do samego końca :)

      Usuń
  2. Podpisuję się pod komentarzem poprzednika.
    Dodatkowo zobaczyłam parę literówek, ale to nieodłączna część szybkiego pisania.
    Czasami połykasz słowa. Ale nie martw się. Po prostu przed publikacją rozdziału przeczytaj go sobie raz jeszcze, a wyłapiesz niepotrzebne błędy.
    A tak poza tym: nie wiem, jak. Nie wiem, dlaczego. Ale twoje opowiadanie bardzo przypomina mi moje. (49igrzyska.blogspot.com)
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Okej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Nigdy nie byłam na twoim blogu, więc to musi być zbieg okoliczności. Z tego co widzę po adresie to także jest inspirowany "Igrzyskami Śmierci" więc może dlatego mogą mieć w sobie coś podobnego. Chętnie zajrzę do ciebie jak będę miała trochę czasu wolnego i nadrobie swój blog😁
      Dziękuje za komentarz😉

      Usuń
    2. Dziękuje. Nigdy nie byłam na twoim blogu, więc to musi być zbieg okoliczności. Z tego co widzę po adresie to także jest inspirowany "Igrzyskami Śmierci" więc może dlatego mogą mieć w sobie coś podobnego. Chętnie zajrzę do ciebie jak będę miała trochę czasu wolnego i nadrobie swój blog😁
      Dziękuje za komentarz😉

      Usuń

Obserwatorzy