sobota, 27 czerwca 2015

- 2 -

   Czuje się strasznie. Stara się sobie przypomnieć jak się poruszać, oddychać, mówić, a wylosowane nazwisko przez cały czas odbija się echem w głowie. Nie wie co robić. Czuje jak uścisk na jej dłoni się wzmacnia.To Molly. Oszołomiona obraca twarz w kierunku przyjaciółki i widzi załzawioną dwunastoletnią brunetkę. Chciałaby się do niej uśmiechnąć i powiedzieć, że to nic takiego. Nie może tego zrobić. Właśnie została skazana na pewną śmierć.
   Widzi jak dzieciaki z najbliższego otoczenia odsuwają się od niej, gdy Effie po raz drugi powtarza nazwisko z puli dziewcząt. Bierze głęboki wdech, ściska mocniej palce brunetki i puszcza je. Powoli przechodzi obok znanych twarzy, które odsuwają się, robiąc w ten ścieżkę dla niej.
   Gdzieś dalej słychać pomruk nie zadowolenia. Ludzie nie lubią, kiedy zostają wylosowani dwunastolatkowie. Nikt nie lubi patrzeć jak drobne istotki giną z rąk starszych, silniejszych i zdecydowanie bardziej doświadczonych. Cała krew odchodzi z twarzy Clarisse, gdy rusza sztywnym krokiem w kierunku sceny.
   - Clarisse! - głos wydobywa się zza sektorów.
   Odwraca głowę w przeciwnym kierunku niż Pałac Sprawiedliwości i widzi jak zapłakana Magde usiłuje wydostać się z objęć swojego męża oraz pana Mellark, tutejszego piekarza. Krzyczy imię podopiecznej szlochając, a serca ludzi łamią się na tysiące drobnych kawałeczków. Wiedzą, że staruszka traci właśnie trzecie dziecko na rzecz Głodowych Igrzysk. Clarisse nawet nie zauważyła, kiedy podeszło do niej czterech Strażników Pokoju. Otaczają ją popychając ku estradzie. Jakby miała jakiekolwiek szanse na ucieczkę. W sumie, dzięki swojej szybkości ma, ale i tak by się to na nic nie zdało. Nie da się uciec od igrzysk.
   Spogląda na jeden z wielkich ekranów, żeby zobaczyć swoją przestraszoną twarz. Ostrożnie stawia stopy na stromych schodach. Effie wyciąga ku niej swoją dłoń, ale ją ignoruje. Nie przejmuje się, że jest to niegrzeczne. Jej uśmiech jest naprawdę straszny. Przypomina te psychopatyczne uśmiechy zawodowców, gdy w końcu mogą wykończyć upatrzonego sobie wcześniej trybuta.
   - Proszę o gromkie brawa dla Clarisse Rove! Czyż nie jest prześliczna?! - szczebiocze kobieta, ale dziewczynka nie zwraca na nią uwagi. Tępo wpatruje się w tulone w siebie opiekunów.
   Mieszkańcom dystryktu należy się szacunek, ponieważ nikt nie bije braw. Wszyscy milczą. Kojarzą drobną dziewczynkę z Ćwieku, pamiętają jak przesiedziała dwa dni obok kopalni czekając na powrót ojca, wiedzą, że jest tą dzieciną, która zawsze stara się rozśmieszyć innych. Teraz jej zabraknie, żadne z nich nie wierzy w jej powrót. 
   - Teraz pora na panów! - Trinket zadowolona podchodzi do drugiej kuli i wyciąga karteczkę. Podchodzi z powrotem do mównicy, rozprostowuje kawałek papieru i zaczyna czytać nazwisko. - Chester Higgins!
   Los chyba dzisiaj nie jest dla niej łaskawy. Wie o kogo chodzi. Rozmawiała z nim wiele razy. Wie, że mieszka w tej bogatszej części dystryktu, ale żaden członek jego rodziny się tym nie afiszuje. Pamięta, że jego rodzina pomagała jej rodzicom, a także jej, gdy ich straciła.
   Chester przechodzi obok swoich przyjaciół, którzy przelotnie ściskają jego ramiona lub klepią go po plecach. Jest wysoki, znacznie lepiej zbudowany niż większość chłopaków z dystryktu z czarnymi włosami opadającymi mu na czoło. Te dożynki miały być jego ostatnimi. Prawie udało mu się przeżyć bez uczestnictwa w walce o życie na arenie. Jego wyraz twarzy jest poważny, ale wtedy spogląda na swoją towarzyszkę niedoli i w brązowych oczach coś się zmienia. Pojawia się tam żal, wściekłość oraz troska. Zna ją. Cała jego rodzina uwielbią tą niewinną dziewczynkę.
   Burmistrz zajmuje miejsce Effie i zaczyna koszmarne przemówienie o Traktacie o Zdradzie. Potem daje znak, aby wylosowana dwójka uścisnęła sobie dłonie. Jednak nic takiego się nie dzieje, ponieważ w jeden sekundzie silne i ciepłe ramiona Chestera obejmują dużo mniejsza sylwetkę dziewczynki. Wszyscy wstrzymują zaskoczeni oddech. Kiedy Clarisse udaje się wyrwać z jakiegoś dziwnego transu, odwzajemnia gest. Po tłumie rozchodzi się fala westchnięć. To pierwszy raz, gdy na dożynkach dzieje się coś takiego.
   Nastolatkowie odsuwają się od siebie i odwracają ku publiczności, jednak przed tym dziewczynka dostrzega jak usta chłopaka układają w jedno, krótkie zdanie: "Będzie dobrze, obiecuję." Nadzieja, dał jej nadzieję na lepsze jutro. Tyle jej wystarczy.
   Clarisse patrzy w stronę państwa Stokes i od razu zauważa ich zapłakane twarze. Nagle dzieje się coś niesamowitego. Wszystko zaczyna się od grupy przyjaciół opiekunów dziewczynki, następnie powtarzają to kolejne osoby i niemalże wszyscy na placu dotykają ustami wskazującego, środkowego oraz serdecznego palca lewej dłoni i prostują rękę ku górze. To stary gest dystryktu, bardzo rzadko używany. Wyraża podziękowanie, a także podziw. Pożegnanie z kimś ważnym. Z kimś kto jest bliski sercu. 
   Clarisse wstrzymuje oddech. Po raz pierwszy widzi, aby był użyty w dniu dożynek, a nie na pogrzebie. W sumie jest mała różnica pomiędzy tymi dwoma uroczystościami. Tyle, że podczas pogrzebu osoba już nie żyje, a w dożynkach jest skazywana na okrutną śmierć. Nie ma się czemu dziwić, dlaczego gest jest użyty w tym roku. Rodzina Higgins od zawsze pomagała innym. Zapewne każdemu będzie brakowało Chestera. Clarisse także, bo przecież to ona wszystkich rozśmieszała. Lubi patrzeć na uśmiechnięte twarze innych ludzi.
   Rozbrzmiewa hymn Panem. Ledwo co muzyka przestaje być słyszalna, a nastolatkowie są uwięzieni w środku grupy Strażników Pokoju. Wchodzą przez główne wejście Pałacu Sprawiedliwości i zostają wepchnięci do dwóch osobnych pokoi. Pomieszczenia, do którego trafia Clarisse jest dość duże. Prawie całą podłogę pokrywa gruby dywan, a na nim ustawiono największa kanapę jaką w życiu widziała obitą ciemną skórą. Teraz jest czas pożegnań z trybutami.
   Drewniane drzwi się otwierają, a Clarisse od razu ląduje w ramionach Magde. Cass odchodzi do niej bliżej i przytula je obie. Przez dobre dwie minuty żadne z nich nic nie mówi, a cisze przerywa jedynie szloch kobiety. Każdy kto ją zna wie, że nie ma co jej uspokajać. Clarisse sama chciałaby uciec gdzieś daleko, zwinąć się w kłębek i płakać. Ale nie może tego zrobić.
   Dadzą sobie radę, myśli dziewczynka.
   Magde pomaga pani Everdeen w małej aptece, którą prowadzi dla ludności ze Złożyska. Cass jest już za stary, żeby pracować w kopalni, ale poradzi sobie w zbieraniu owców i ziół na obrzeżach dystryktu. Przecież był z podopieczną kilka razy, więc wie co zbierać, a czego nie. Kiedy dziewczynka kończy swój monolog na temat czarnego rynku i jak nie zostać nie zauważonym, kiedy kręci się blisko płotu, z Cassa w końcu wypływają wszystkie emocje. Staruszek aż trzęsie się przez płacz.
   - Poradzimy sobie, skarbie. - odzywa się Magde i obejmuje zmarszczonymi dłońmi oba policzki dziewczynki. - Dbaj o siebie. Jesteś zwinna, szybka i bystra. Możesz zostać najmłodszym zwycięzcą. Dasz radę.
   Nie, nie dam rady, przechodzi jej przez myśl, Chodzi o to, że nie dam sobie rady.
   Wie, że w głębi duszy państwo Stokes o tym wiedzą, ale nie chcą o tym mówić. Inni trybuci będą przerastać dwunastolatkę w każdy możliwy sposób. Zawodowcy są trenowani od najmłodszych lat, a potem sami zgłaszają się na ochotników, żeby zdobyć sławę. Nie muszą martwić się czy przeżyją kolejny dzień. Żyją w bogatych dystryktach. Wychudzone dzieciaki są dla nich łatwym celem. Przecież nie może im zagrażać nie dożywiona dziewczynka z najbiedniejszego dystryktu. 
   - Może mi się uda. Wtedy będziemy bogaci. - mówi choć nie jest to odzwierciedlenie jej myśli. Nie może ich jeszcze bardziej przygnębiać. Da z siebie wszystko, chociaż nie wie czy uda jej się przeżyć rzeź przy Rogu Obfitości.
   Chciałaby ich rozbawić, jak to zwykle robi, ale teraz nie potrafi. Nie lubi patrzeć na smutnych ludzi wokół siebie, zwłaszcza jeżeli są oni dla niej bardzo ważni. Tym bardziej, gdy ona jest powodem tego smutku.
   - Nie obchodzą nas pieniądze, skarbie. Chcemy, żebyś do nas wróciła. Obiecaj, że się postarasz.
   - Obiecuję.
   I to właśnie w tej chwili zostają siłą wypchnięci z pomieszczenia. Słychać jeszcze ich ostatnie słowa. Mówią, że ją kochają. Ona nie ma możliwości im odpowiedzieć, już jej nie usłyszą. Zatem szepcze je do zamkniętych drzwi. Stoi jak kołek przez dłuższa chwilę na samym środku pokoju, aż w końcu decyduje usiąść na kanapie. Jej stopy nie dotykają podłogi. Kiedy myśli, że będzie tak bezczynnie siedzieć do końca czasu, drzwi się otwierają. Do środka wchodzi małżeństwo Higgins oraz ich najstarsi synowie, Mark i Damian. Na twarzy Clarisse pojawia się mały uśmiech i czuje jak od razu po kolei obejmują ja swoimi ramionami. Dziwne ciepło rozchodzi się po jej klatce piersiowej. Czasami sprzedawała im owoce leśne, które tak lubią.
   - Zasługujesz na dużo więcej niż to, Iskro. - szepcze pani Higgins do jej ucha, jakby nie chciała, żeby ktokolwiek inny usłyszał te słowa.
   Dziewczynka uśmiecha się do niej, ale wychodzi to bardziej jak grymas.
   - Jesteś bardzo dzielna. Masz szansę, Cli. - Mark ściska dużo mniejsze dłonie dwunastolatki, próbując podnieść ją na duchu.
   - Zaufaj Chesterowi. Zrobi wszystko co może, żeby ci pomóc. - mówi jeszcze pan Higgins zanim cała ich rodzina zostaje wyprowadzona z pokoju pożegnań.
   Co to znaczy, że Chester zrobi wszystko, żeby mi pomóc?, zastanawia się.
   Nie ma ku temu żadnych powodów. Nigdy ich od niej nie dostał.
   Zrezygnowana siada z powrotem na kanapie i spędza tak resztę czasu przeznaczonego na pożegnania. 
   Nikt więcej się nie zjawia.
   Do jej głowy wkrada się Molly.
   Nie byłam dla niej wystarczająco ważna? A może myśli, że nie dałaby rady się ze mną pożegnać, zadaje sobie mnóstwo pytań, na które nie zna odpowiedzi i zapewne nigdy ich już nie pozna.


Przepraszam za tą tygodniową przerwę, ale miałam małe problemy z bloggerem. Ale już jestem! Jutro postaram się także dodać następny rozdział. Teraz mam więcej wolnego czasu, bo przecież w końcu nadeszły wakacje!
Jeżeli czytasz tego bloga to błagam, skomentuj! Może być to nawet najkrótsze zdanie w historii! Chodzi mi o poznanie twojej opinii na temat tego jak piszę, wyglądu bloga, postaci i fabuły. Dla mnie to bardzo ważne, więc błagam.

3 komentarze:

  1. Piękny wygląd bloga, tak na marginesie.
    Ciekawe.
    Znajduję coraz więcej podobieństw...
    Nie ważne. Lecę dalej.
    Okej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;) Chociaż pewnie na drugą część będzie zmieniony, taki sekret więc ciii.
      Dziękuje za komentarz:)

      Usuń
  2. Uwielbiam ten rozdział. Poćwicz tylko nad ortografią trochę oraz sprawdzaj czy nie na powtórzeń.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy