Clarisse siedzi na twardym podświetlonym blacie, na którym przez kilka wcześniejszych godzin leżała poddając się różnym zabiegom. Była dokładnie oczyszczana oraz usuwano jej niepożądane włosy z całego ciała, chociaż nie miała ich wiele przez swój wiek.
Wpatruje się tempo w białe ściany pomieszczenia. Cały budynek Centra Odnowy wydaje się taki sterylny, taki przerażający. Jakiś czas temu ekipa przygotowawcza wyszła z pokoju, żeby przysłać tutaj stylistę dziewczynki. Osobę, której zadaniem jest upiększenie trybuta zanim pokaże się go całemu Panem. Mówili imię tej osoby, ale Clarisse była zbyt pochłonięta byciem słodką dziewczynką, żeby je zapamiętać. Po ich minach można było wywnioskować, że są zachwyceni współpracą z tak uroczym dzieckiem jak ona.
Drzwi się otwierają, a do pomieszczenia wkracza młoda kobieta. Clarisse jest zdziwiona jej normalnym wyglądem, jak na Kapitol. Styliści pokazywani w telewizji są poprzebierani do granic możliwości. Śniada skóra kobiety kontrastuje z długimi włosami związanymi w warkocz w odcieniu rażącej czerwieni, które z pewnością nie są żadną peruką. Ma na sobie prosty, czarny kombinezon na ramiączkach z długimi nogawkami, a na nogach białe sandałki na obcasie. Makijaż jest delikatny, jak na kapitolińskie standardy. Usta w kolorze ciemnej czerwieni, a brązowe oczy podkreślone białą kredką.
- Witaj, Clarisse. Jestem Tatia, twoja stylistka - mówi ciszej niż ludzie mieszkający w stolicy. Ma miły głos, a akcent różni się od tego kapitolińskiego.
- Dzień dobry - Clarisse przypomina sobie o tym co zawsze mówiła jej mama. Zawsze ma bycć miła dla nowo poznanych osób, tym bardziej jeśli są starsi od niej.
- Daj mi chwilkę, dobrze? - uśmiecha się przyjaźnie i wyciąga ku dziewczynce dłonie. Z jej pomocą zeskakuje z blatu i ściąga cienki szlafrok. Spogląda na dziewczynkę przez chwilę, jakby wyobrażała sobie ją w jakiejś kreacji, a następnie naciąga z powrotem materiał na wychudzone ramiona.
- Jak bardzo źle jest? - Clarisse próbuje przerwać cisze pomiędzy nimi.
- Nie jest wcale źle. Jesteś jeszcze dziewczynką. Przykro mi, że cię to spotkało. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ci pomóc - dotyka delikatnie jej ramienia.
- Jest tu pani nowa, prawda? Nigdy wcześniej pani nie widziałam - chce się upewnić.
Większość stylistów ma dość znane twarze, bo pojawiają się co roku. A poza tym, początkujący styliści zawsze dostają te biedniejsze, czyli gorsze, dystrykty pod swoją opiekę.
Większość stylistów ma dość znane twarze, bo pojawiają się co roku. A poza tym, początkujący styliści zawsze dostają te biedniejsze, czyli gorsze, dystrykty pod swoją opiekę.
- Tak, to mój pierwszy rok. Mów mi proszę po imieniu - Tatia otacza ramieniem dziewczynkę i prowadzi do pomieszczenia obok.
Wchodzą do dużego salonu. Dwie ściany są beżowe, a dwie całe ze szkła, za którymi rozciąga się widok na miasto. W pomieszczeniu stoi duży stół oraz dwie brązowe kanapy. Tatia gestem ręki pokazuje, żeby Clarisse usiadła na jednej z nich, a ona sama zajmuje miejsce naprzeciw. Wciska jakiś guzik i stół rozsuwa się. Z jego środka wysuwa się drugi blat, zastawiony potrawami na lunch. larisse patrzy na to wszystko przekonując się, że w sumienie jest głodna. W Dwunastym Dystrykcie jadła trzy razy dziennie bardzo małe porcje, dlatego ma mały żołądek.
Kobieta w tym czasie patrzy na nią uważnie, jakby chciała zobaczyć coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
- Chyba Kapitol nie przypadł tobie do gustu - mówi.
Dziewczynka uśmiecha się przepraszająco. Tatia ma rację, nie lubi mieszkańców stolicy, nie lubi tutejszej obfitości, nie lubi jak jest wszystkiego za dużo.
- Nie ważne - macha wymijająco dłonią. - Clarisse, porozmawiajmy lepiej o twoim ubiorze na Ceremonie Otwarcia Igrzysk. Mój znajomy, Hostus, jest stylista twojego kolegi, Chestera. Razem uznaliśmy, że wasze stroje powinny ze sobą współgrać. Jak wiesz, muszą one odzwierciedlać to, czym dany dystrykt się specjalizuje.
To prawda. Podczas Parady Trybutów trzeba być ubranym w coś, co nawiązuje do głównego przemysłu dystryktu. Dwunastka to górnictwo. Zwykle trybuci stąd wyglądają okropnie i nie podobają się widzom, ponieważ górnicze kombinezony nie są zbyt atrakcyjne.
- Czyli będę w stroju górnika? - Clarisse liczy na negatywną odpowiedź.
- Nie. Stwierdziliśmy, że nie byłoby to zaskakujące. Potrzeba nam czegoś nowego, świeżego. Coś, dzięki czemu zwrócicie uwagę publiczności. W tym roku Dystrykt Dwunasty zapadnie wszystkim w pamięć - tłumaczy Tatia uśmiechając się pogodnie.
Twarz Clarisse jest mieszanką strachu i podejrzliwości. Kobieta zapewnia o wyjątkowości strojów dla tegorocznych reprezentantów Dwunastego Dystryktu. Wyznaje także, że ona i Hostus sami poprosili o Dystrykt Dwunasty, ponieważ byli zafascynowani ich reakcjami podczas dożynek. Zwykle dzieci z górnictwa płaczą lub krzyczą, ale w tym roku nic takiego nie miało miejsca. Byli opanowani i pokazali całemu Panem, że staną się drużyną. A to niespodzianka, bo przeważnie tylko zawodowcy nawiązują między sobą sojusze. Reszta działa w pojedynkę. W końcu przeżyć może tylko jeden.
Kilka godzin później obie są w pomieszczeniu z dużym lustrem, stoiskiem z wieloma kosmetykami i wielką kanapą obszytą złotym jedwabiem w delikatne wzroki. Clarisse patrzy na swoje odbicie, zachwycona co potrafią stworzyć zręczne dłonie Tatii. Kostium, który ma na sobie z pewnością wzbudzi zainteresowanie potencjalnych sponsorów. Jest to popielaty kombinezon sięgający od kostek aż pod obojczyki ze wzorem brył węgla. Prawy rękaw ma taki sam motyw, a lewy jest czarny. Klatkę piersiową zakrywa top, który wygląda jakby został wykonany z czarnego metalu oraz luźno owinięty kawałek czarnego jedwabiu. Ten sam materiał wykorzystano na oplątanie bioder. Tatia przed chwilą skończyła zawiązywać brudnobiałą apaszkę wokół wystających kości miedniczych dziewczynki. Uważa, że w ten sposób podkreśli jej niewinność. Poprawia przezroczysto-szarą pelerynę, która rozpoczyna się w kamiennych pagonach na barkach, a kończy się paręnaście centymetrów na podłodze. Maciąga na drobne dłonie Claeisse szare rękawiczki w tym samym czasie, kiedy do pokoju wchodzi reszta ekipy przygotowawczej. Cała trójka klaszcze z zachwytu. Gdy opowiadają Tatii o strojach innych trybutów, którzy podeszli już do swoich rydwanów, dziewczynka postanawia przyjrzeć się swojej twarzy. Prawie nic z nią nie zrobili oprócz brudnobiałych ust oraz delikatnym wzorze kamieni węgla na czole i skroniach. Tatia zdecydowała, że zwiąże połowę włosów Clarisse w koka podobnego do tego, którego miała w dniu dożynek.
- Chodź, Iskro - zachęca ją stylista uśmiechając się do niej.
Przez ciało dziewczynki przechodzi dreszcz. Pani Higgins jako ostatnia nazwała ją tak. Czy to możliwe, żeby te dwie kobiety miały ze sobą jakieś powiązanie? Przez krótki moment Clarisse zastanawia się nad tym, ale odpuszcza mówiąc sobie, że to jakiś absurd. Rodzina Higgins mieszka w Dwunastce, a Tatia w Kapitolu, to po prostu nie możliwe.
Przez ciało dziewczynki przechodzi dreszcz. Pani Higgins jako ostatnia nazwała ją tak. Czy to możliwe, żeby te dwie kobiety miały ze sobą jakieś powiązanie? Przez krótki moment Clarisse zastanawia się nad tym, ale odpuszcza mówiąc sobie, że to jakiś absurd. Rodzina Higgins mieszka w Dwunastce, a Tatia w Kapitolu, to po prostu nie możliwe.
Dziewczynka podchodzi do stylisty i uświadamia sobie, że buty, które wyglądają jak kamienie nie są wcale ciężkie. Wręcz przeciwnie, nie czuje ich na nogach.
Kiedy wychodzą z sterylnego pomieszczenia zza przeciwległych drzwi wyłania się Chester z Hostusem i jego ekipą. Jego kostium jest bardzo podobny do tego, który ma na sobie dziewczynka. Różni się jedynie tym, że jest bardziej męski i ma nieco krótszą pelerynę. Twarz ma delikatnie przyprószoną czarnym proszkiem, a włosy zaczesane do góry.
Zostają zaprowadzeni na najniższy poziom, który okazuje się wielka stajnią. Gdy tylko pojawiają się w zasięgu wzroku reszty trybutów i ich ekip, Clarisse od razu czuje jak kilkanaście par oczu kieruje się wprost na nią. Przełyka ciężko ślinę, kiedy zauważa wzrok dziewczyny z Jedynki, w którym widać czystą wrogość.
Listę chętnych do zabicia mnie uważam za otwartą, myśli, chętnych proszę o ustawienie się w kolejkę.
- Nie zwracaj uwagi na nich, gwiazdeczko. Oni ci po prostu zazdroszczą wyglądu. Jesteś taka śliczna!- piszczy z typowym kapitolińskim akcentem Trix. Ma turkusowe włosy oraz srebrne tatuaże na twarzy.
Trybuci są wpychani do rydwanów parami, już lada chwila rozpocznie się otwarcie Głodowych Igrzysk. Każdy pojazd został zaprzężony w cztery konie, których wodze są tak ułożone, że nie trzeba ich trzymać. Dwunastego Dystryktu są po dwa czarne i szare. Tatia i Hostus ustawiają podopiecznych i poprawiają im peleryny. Kobieta wkłada na głowę dziewczynki diadem i czarnego drutu uśmiechając się do niej szeroko.
- Gdzie jest Haymitch? - pyta Clarisse przerywając cisze, gdy styliści oddalają się zamienić parę słów ze sobą.
- Nie mam pojęcia. Na żadne rady z jego strony nie mamy co liczyć. Oby był na trybunach, bo jak nie, to skopie mu tyłek - mruczy jakby sam do siebie, co wywołuje cichy chichot ze strony jego towarzyszki.
Rozlegają się pierwsze dźwięki muzyki inauguracyjnej. Ogromne wrota się otwierają i widać już tłum ludzi na chodnikach Kapitolu. Przejazd trwa mniej niż dwadzieścia minut i kończy się na Rynku, gdzie trybuci są witani przez samego prezydenta. Następnie trafiają do Ośrodka Szkoleniowego, gdzie będą mieszkali przez kilka najbliższych dni.
Pierwszy rydwan wyjeżdża na Kapitolińską drogę, a tłum wiwatuje. Nie da się ukryć, że reprezentanci z Jedynki zawsze robią wokół siebie wiele hałasu podczas Inauguracji Głodowych Igrzysk. Są zwykle najlepiej ubrani, ponieważ wytwarzają luksusowe produkty dla stolicy.
Z tej odległości Clarisse może zobaczyć jak niebo obejmuje szary zmierzch. Nie ma pojęcia co robić. Uśmiechać się i machać? Udawać głupiutką dziewczynkę oczarowaną Kapitolem? Gdzie jest Tatia? Gdzie jest Haymitch? To oni powinni im powiedzieć co mają robić, prawda?
Z tej odległości Clarisse może zobaczyć jak niebo obejmuje szary zmierzch. Nie ma pojęcia co robić. Uśmiechać się i machać? Udawać głupiutką dziewczynkę oczarowaną Kapitolem? Gdzie jest Tatia? Gdzie jest Haymitch? To oni powinni im powiedzieć co mają robić, prawda?
- Gotowi? - jakby znikąd pojawiają się styliści, a Clarisse może odetchnąć z ulgą. Ma już zadać nękające ją pytania, gdy uprzedza ją głos mężczyzny.
- Pamiętajcie, głowy wysoko. Szeroki uśmiech, a publiczność z pewnością was pokocha - Hostus wyrzuca obie ręce w górę dumny ze swojego dzieła.
- Jasne - uśmiecha się Chester.
- Trzymajcie się za ręce albo przytulcie. To właśnie zrobiliście na dożynkach, a ludzie tutaj byli zachwyceni - radzi im Tatia, przytakują głowami.
- Mamy nadzieję, że nie boicie się sztucznych ogni - szczerzy się Hostus.
- Naciśnij ten guzik, Chester, kiedy będziecie gotowi - kobieta podaje chłopakowi mały przedmiot. Coś na wzór pilota z jednym przyciskiem.
Ostatni, dwunasty, rydwan rusza zostawiając z tyłu stylistów. Obydwoje biorą głęboki wdech.
- Razem? - pyta Chester wyciągając dłoń ku dziewczynce.
- Razem. - chwyta ja bez wahania.
Tłum wykrzykuje kilka imion naraz i nie sposób odróżnić chociażby jednego. Clarisse ściska kurczowo palce chłopaka, kiedy patrzy przerażona na twarze ludzi na chodnikach. Niektórzy z nich wyglądają przerażająco, a inni wręcz obrzydliwie.
Jak można tak bardzo się oszpecić, pyta samą siebie.
Wiem, że nigdy nie otrzyma odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nigdy nie pojmie powodów, dlaczego ktoś chciałby upodobnić się do kota.
W głowie Clarisse pojawiają się słowa stylistów. Od razu stosuje się do rad Hostusa i zwraca wzrok ku Chesterowi. Jego oczy są pytające. Dziewczynka od razu rozumie o co mu chodzi, przytakuje głową. Wstrzymuje oddech, ale nie czuje, żeby cokolwiek się zmieniło. Po tłumie rozchodzi się fala zdziwienia.
Niepokój ludzi szybko zmienia się w entuzjastyczne okrzyki na cześć Dwunastego Dystryktu. Chester uśmiecha się, bo to on jako pierwszy z ich dwójki orientuje się co się dzieje. Nakazuje dziewczynce spojrzeć na wielki ekran z boku. Jest zaskoczona tym co tam widzi. Ich peleryny oraz diadem na jej głowie błyszczą się milionem iskier. Wygląda to niesamowicie, więc przestaje się dziwić rozszalałemu tłumowi.
Tatia i Hostus naprawdę postarali się, żeby nas zapamiętano, myśli Clarisse.
Przez ułamek sekundy ma wrażenie, że spada z rydwanu, bo traci kontakt z dłonią Chestera. Szybko przekonuje się, że puścił jej rękę tylko po to, żeby objąć ją swoim ramieniem. Oddycha z ogromną ulgą patrząc na chłopaka, który uśmiecha się do niej serdecznie. Zaczynają machać wolnymi dłońmi i uśmiechać promiennie do ludzi stojących na chodnikach, balkonach oraz wyglądających z okien wysokich budynków. Słyszą swoje imiona. Dzięki ich stylistą już na samym początku mają przewagę nad innymi trybutami.
Chester całuje skroń dziewczynki uważając na iskry z diademu, wywołuje tym wśród mieszkańców Kapitolu jeszcze większy zachwyt i głośniejsze wiwaty na ich cześć. Publiczność rzuca w kierunku ostatniego rydwany bardzo wiele kwiatów, a także miękkich zabawek. Clarisse udaje się chwycić małego, białego misia z czarnymi łatkami gdzie nie gdzie. Potrząsa nim w stronę domniemanego ofiarodawcy dziękując mu bezgłośnie, bo przecież i tak jej nie usłyszy. Setki rąk machają. To niesamowite. Uczucie, że jesteś gwiazda wśród mieszkańców Kapitolu. Co prawda tylko na jakąś chwilę, ale zawsze może im to pomóc w zdobyciu paru sponsorów.
Dwanaście rydwanów wjeżdża na Rynek. Tłum z zafascynowaniem wybiera swoich tegorocznych faworytów, chociaż jeszcze nie wiedza jakie mają umiejętności. Sponsorzy wyszukują trybutów wartych uwagi. Rydwany zatrzymują się w równych odstępach przed ogromną budowlą.
Prezydent, średniego wzrostu i pulchny mężczyzna z idealnymi białymi włosami, podchodzi do murowanej mównicy. Wygłasza oficjalne powitanie podczas, którego telewizja wstawia przebitki na twarze trybutów. Najwięcej uwagi dostaje Dwunastka, czego sami zainteresowani nie są świadomi. Im bardziej robi się ciemno, tym trudniej nie zauważyć iskrzących się peleryn i diademu. Podczas hymnu Panem realizatorzy starają się pokazać po równo każdą parę, ale kamery najdłużej zatrzymują się na ostatniej parze. Rydwany po raz ostatni okrążają Rynek przy akompaniamencie zachwyconego tłumu i znikają w Ośrodku Szkoleniowym.
Ledwie wielkie trzy się zamykają, a rydwany zatrzymują się. Para z Dwunastki zostaje otoczona ekipami przygotowawczymi. Ich członkowie wykrzykują równocześnie pochwały pod adresem swoich podopiecznych. Trudno jednak zrozumieć treść przez ogólne zamieszanie. Clarisse wzdryga się, gdy spostrzega wściekły wzrok dziewczyny z Jedynki skierowany wprost na nią. Chester zauważa ten gest i przyciąga do siebie drobne ciało dziewczynki. Boi się udziału w Głodowych Igrzyskach, ale nie pokaże tego po sobie. Wie, że jeśli on sie ich boi to dziewczynka musi być nimi przerażona. Ma rację. Clarisse jest przerażona wizją trafienia na arenę, ale nie chce tego pokazywać, żeby nie zamartwiać osoby wokół siebie.
Tatia i Hostus podchodzą do rydwanu. Pomagają trubutom zejść z nich, a następnie kobieta przyciska jakiś ukryty przycisk w małym pilocie, który trzymał chłopak. Iskry gasną.
- Na jakiej zasadzie to działa? - pyta Chester, ale zamiast odpowiedzi dostaje przyjazny uśmiech swojego stylisty.
- To było niesamowite! Teraz będą mówić tylko o nas! - szczebiocze Effie z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Tacy dzielni! - ironizuje opiekunkę Haymitch, który podchodzi do grupki parodiując chód kapitolińskich kobiet.
Na twarzy dziewczynki pojawia się uśmiech a z jej ust wyrywa się krótki śmiech. Nie uchodzi to niczyjej uwadze, tym bardziej mentora, który wydaje się nazbyt zadowolony z reakcji podopiecznej. Chester mierzy go podejrzliwym wzrokiem. Wie, że jego ojciec ufa mężczyźnie, ale on sam nie jest przekonany co do jego intencji. Clarisse ściska palce chłopaka, który dopiero wtedy wybudza się z dziwnego transu. Patrzy na nią z góry z przyjaznym uśmiechem i całuje w czubek głowy.
Jest zbyt młoda, żeby umierać, myśli sobie.
Na arenie będzie jej bronił, postanowił sobie to już dawno. Nie musi wygrywać igrzysk. Wie, że tylko jedną osobą, która zasłużyła na zwycięstwo jest dwunastoletnia dziewczynka. Jeżeli ona zginie na arenie, o i wiele innych osób zginie wraz z nią. Jeśli pozwoli jej odejść, jeśli jej nie obroni, on także umrze. Sumienie zabije go bardzo powoli. Za każdym razem, gdy spotka Magde lub Cassa będzie widział jej uśmiechniętą twarz. Będzie widział jak tańczy na placu podczas świąt, będzie widział jak próbuje rozweselić wszystkich wokół. Ona nie jest świadoma jak działa na innych, ale on tak. Dlatego obiecuje sobie w duchu, że obroni ją nawet za cenę własnego życia.
♣
Jest piątka!!! Szalona ja :D
Długo niczego nie wstawiałam, bo dopiero tydzień temu zaczęłam wyjeżdżać na wakacje. A wszystko zrzuciło mi się na sierpień, więc pewnie teraz rozdziały będą się pojawiały jeszcze rzadziej.
Bardzo dziękuję Żal mnie ściska za pierwszy komentarz pod czwartym rozdziałem ;) Kiedy go czytałam aż mi się sama buźka uśmiechnęła.